maj 16

No i stało się – trafiłem do mediów :-)

Do poczytania w wolnej chwili…

http://www.gazeta.mazury.pl/main/olsztynski-mistrz-piwowar-czyli-piwnica-jerzego-mackiewicza.html

Zasadniczo jest OK. Co prawda bardziej ostatnio koncentruję się na miodach, winach itd a piwa jest coraz mniej… Dlatego też określenie „Mistrz piwowarstwa” coś mi tak nie pasuje zbytnio, bo ani ze mnie „mistrz”, ani to piwowarstwo nie jest u mnie na topie… ale chyba wynika to z tego, że częstowaliśmy się Stoutem, który był nad wyraz dobry :-). Tak się zastanawiam, że w sumie nie ma wspólnego określenia na: miodosytnictwo, winiarstwo, piwowarstwo i hmmm jak nazywa się osoba produkująca cydry, żeby użyć tego jako zamiennika owego „piwowarstwa”. Chyba ostatnio wygląda  tak, że słowa „piwowar” używa się jako nadrzędnego do wyrobów domowych, gdy nie odróżnia się konkretnych produktów – tak jak mówi się „lekarz” zarówno na ginekologa, okulistę jak i lekarza pediatrę. Co prawda piwowar, winiarz czy miodosytnik to różne rzeczy ale odnoszę wrażenie, że media próbując uogólnić temat używając właśnie określeń piwowar-piwowarstwo, nie wnikając w szczegóły…

Kategoria: Inne | LEAVE A COMMENT
maj 12

Wykopowe ciekawostki

Ostatnio trafiłem na coś takiego: http://www.wykop.pl/link/1502769/jak-zrobic-swietne-piwo-w-domu-opis-zdjecia/

Rzecz, która ostatnio rozluźnia mnie po całości to maniera oznaczania stron dotyczących piwa jako dozwolonych od lat 18tu. Co lepsi agenci potrafią umieścić zapis z wiekiem 21 lat dla amerykanów (swoją drogą biedni ci amerykanie :-)). Prawnikiem nie jestem ale przejrzałem sobie ustawę o zapobieganiu temu i owemu… i jest tam taki magiczny paragraf 13 (nie kojarzyć z 13tym posterunkiem):

Art. 131. 1. Zabrania się reklamy i promocji na obszarze kraju napojów alkoholowych, z wyjątkiem piwa, którego reklama i promocja jest dozwolona, pod warunkiem iż nie jest kierowana do małoletnich lub prowadzona poprzez budowanie skojarzeń z: 
1) atrakcyjnością seksualną, 
2) relaksem lub wypoczynkiem …..

I tak w sumie to jak każdy zaczynam się zastanawiać co to znaczy owa promocja i reklama – tak naprawdę dałoby się pod to pociągnąć chyba dokładnie wszystko. Ale ale – tu widać ktoś przyłożył się do rzeczy i powstał taki magiczny paragraf 2, który tłumaczy co jest czym a czym nie jest.

Art. 21. Użyte w ustawie określenia oznaczają: 
…… 
2) promocja napojów alkoholowych – publiczną degustację napojów alkoholowych, rozdawanie rekwizytów związanych z napojami alkoholowymi, organizowanie premiowanej sprzedaży napojów alkoholowych, a także inne formy publicznego zachęcania do nabywania napojów alkoholowych z wyłączeniem konkursów opartych na zakupie napojów alkoholowych, 
3) reklama napojów alkoholowych – publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych napojów alkoholowych lub symboli graficznych z nimi związanych, a także nazw i symboli graficznych przedsiębiorców produkujących napoje alkoholowe, nieróżniących się od nazw i symboli graficznych napojów alkoholowych, służące popularyzowaniu znaków towarowych napojów alkoholowych, za reklamę nie uważa się informacji używanych do celów handlowych pomiędzy przedsiębiorcami zajmującymi się produkcją, obrotem hurtowym i handlem napojami alkoholowymi,

I tu już wiedza, którą zna chyba każdy: co nie jest zakazane jest dozwolone… I CO WAŻNE jeśli w akcie prawnym prawodawca JASNO I WYRAŹNIE zdefiniował co jest zakazane to zakaz dotyczy TYLKO TYCH miejsc/rzeczy etc. Nie ma tu pojęcia dociągania „przy okazji” tego o czym „zapomniał” prawodawca. A teraz pokażcie mi w definicji tej reklamy i promocji choć słowo zbliżone do pojęcia „Internet”, „strona www” czy cokolwiek związane z nowymi mediami.

Tak czytając ten paragraf 13 przez moment zacząłem zachodzić w głowę czy przypadkiem nie opatrzyć mojego bloga klauzulą o wieku itd. ale definicje rozwiązały moje wątpliwości. Ciekaw jestem czy ktoś, kto ustawił taką klauzulę potrafi przedstawić paragraf, który to jasno i wyraźnie nakazuje??? Bo cały czas odnoszę wrażenie, że wiele osób nadintepretuje prawo albo wychodzi z założenia: „no bo amerykanie tak robią”… cóż robią bo mają inne prawo. A to co obowiązuje w słonecznej Kalifornii nijak ma się wiecznie mokrego kraju nad Wisłą.

Ale przy okazji trafiła mi w oczy perełka pt. komentarz. Ostatnio moje ulubione zajęcie, ku rozrywce, to czytanie komentarzy pod wykopami:

Nie ważcie się warzyć piwa w domu! Potem są same problemy:

  1. Przemysłowe lagery dostępne w każdym sklepie przestają smakować, wręcz stają się odrażające. Kupno piwa na wieczór staje się problemem.
  2. Wyjście do pubu? Lokale, do których możesz wyjść będziesz mógł policzyć na palcach.
  3. W lokalu zaczną Cię irytować pewne niuanse, jak źle wypłukana szklanka, źle dobrane szkło do piwa, nieodpowiednia temperatura napoju…
  4. Po pewnym czasie warzenie piwa stanie się bardziej fascynujące, niż jego picie.
  5. Nie ma takiej piwnicy, która po pewnym czasie nei stanie się za mała…
  6. Zaczynasz kłócić się z przyjaciółmi, dlaczego piwa smakowe (miodowe, jabłkowe, wiśniowe, etc.) są podłe i żerują na niewiedzy kupującego…
  7. Znajomi zapraszają Ciebie na imprezę ze skrzynką piwa (Twojego). Są bardzo rozczarowani, że kończy się już kwadrans po Twoim wejściu.

Ale co istotne: w zupełności zgadzam się z autorem wpisu 🙂

Kategoria: Inne | LEAVE A COMMENT
kwiecień 18

grzaniec winny na zimowym grillu

Właściwie powinien zwać się grzańcem „co się nawinie” 🙂

Cała idea jest prosta: robimy imprezę… najlepiej zimą, jesienią albo wczesną wiosną – byle było zimno. Doskonałe miejsce to ogródek działkowy albo coś podobnego. Tak, żeby mocny grzaniec ogrzewał a nie przegrzewał. Ludzie mają przynieść ze sobą „cokolwiek”… wino, piwo itd. Warto tylko pilnować proporcji – tak pół na pół wino do piwa.

Drugi krok to urządzenie zwane kozą plus garnek cirka 5-7l lub ognisko i kociołek. Używanie urządzenia zwanego kozą jest proste: rozpalamy, na górze ustawiamy garnek i tyle. Z ogniskiem jest trudniej bo nie powinniśmy przegotowywać grzańca  co niechybnie się wydarzy jak powiesimy go nad ogniskiem – wystarczy go podgrzać do 70-80C. Przeważnie rozwiązujemy to tak, że przy ognisku układa się kamienie i na nich stawia kociołek. Nie w same ognisko z lekko z boku, żeby temperatura nie była zbyt wysoka.

Składniki:

  • wina – różne… najlepiej słodkie. Klasyczne jabole sprawdzają się tu doskonale.
  • piwa – czym tańsze tym lepsze
  • pomarańcze
  • goździki
  • cynamon w pałkach
  • miód

Przyrządzanie jest w sumie proste i podaję tu proporcje na garnek 7l. Otóż wlewamy do niego ze 2 wina i ze 4 piwa. Do kompletu bierzemy dwie pomarańcze i tniemy je na w kostkę albo po prostu dzielimy na np. 8 części. Ważne jest, żeby ponacinać błony między komorami pomarańczy, żeby grzaniec miał jak się tam dostać. Potem dodajemy jeszcze z 10 goździków i pałkę cynamonu. Na koniec ważne: miód lub coś innego co dosłodzi nam grzańca. Ja ładuję przeważnie za 2-3 duże łyżki miodu.

Powoli podgrzewamy pod przykryciem mieszając co jakiś czas. Przy ognisku aromatu dodaje zostawienie go otwartego na jakiś czas… z ogniska zawsze coś wpadnie do niego i autentycznie taki grzaniec ma zawsze swój niepowtarzalny smak.  Robi się taki bigos w wersji alkoholowej 🙂

Doprowadzamy bełta do jakiś 70-80C. Ma być gorący, nie parzyć jeszcze w usta a najważniejsze nie przegotowany.

Podawanie: małe naczynka. Właśnie – kluczem są małe kubeczki – takie po 100ml. Chodzi o to, że taki grzaniec niesamowicie szybko się wychładza a picie zimnego to już nie to. Lepiej jest więc sztucznie ograniczyć podaż trunku przez zmniejszenie rozmiarów kubków. Lepiej żeby często dolewali a nie pili zimny. Druga sprawa to to, że grzaniec kopie… i to naprawdę mocno. Rozlewanie ludziom dużych kubków kończy się zwałkami. Ogólnie to zdradziecki trunek i trzeba się z nim pilnować – kopie znienacka i mocno.

Co potem… otóż rozlewamy grzańca tak, żeby zostało go jeszcze ze 1/3 kociołka… i dolewamy trochę wina np. kolejną flaszkę, trochę piwa np. ze 2 i trochę przypraw, kolejną łyżkę miodu. Ważne jest to, żeby robić to systematycznie – mamy go wtedy ciepłego cały czas a ludziki nie mają parcia na picie na hejnał „bo jest” – dla mnie to po prostu kultura picia. Kolejne dolewki wina powodują, że grzaniec ewoluuje smakiem. Każdy kubek brany przez uczestnika imprezy będzie inny. Poza tym pozostawianie 1/3 zawsze pełnej powoduje, że miesza się to coraz bardziej. Uprzedzam pytania: to naprawdę jest pyszne 🙂

Co jakiś czas wyciągamy „frukty” z gara i ładujemy nowe. Oczywiście wyciągamy skarb, który mimo tego, że wygląda jakby właśnie opuścił przewód pokarmowy „drogą, którą wszedł”, jest naprawdę pyszny. Takie podgrzane w winie pomarańcze są niesamowite.

To i na tyle… przepis nie raz sprawdzony. Polecam 🙂

Kategoria: Inne, Wina | LEAVE A COMMENT
marzec 20

Gust jest jak dupa…

… każdy ma swoją.

Pod tym średnio elokwentnym określeniem kryje się coś co ostatnio daje mi wiele do myślenia a na pewno nabieram dystansu do niektórych „wojujących degustatorów” 😉

Dla przykładu podam akcję z ostatnich czasów gdy wpada do mnie znajomy i podsumowuje, że to co ja uznaję za „słabe” to są zajebiste wina. Oczywiście to taki gość co niesamowicie upiera się na oglądanie półki w piwnicy, na której gromadzę nieudane produkcje… z przeznaczeniem na grzańca bo do niczego innego się nie nadają. Tym razem padło na pół słodkiego merlota. Produkt, który u mnie wzbudza mało miłe uczucia na samym początku układu pokarmowego zwanego pospolicie „cofką”… a gość mi tu wyjeżdża z tekstem, że „nigdy nie pił lepszego wina”. Szczenę z gleby zbierałem szufelką przez kolejne pół godziny 🙂 Co ciekawe nie była to typowa ściema pt. „mam wino za free to posmalę trochę ego winiarzowi”, bo koniecznie chciał nabyć kilka flaszek drogą kupna dla małżonki. Dostał je za free 🙂 a i potem, jego żona zachwalała co to za nie wspaniały produkt.

Drugim przykładem jestem ja sam. Otóż od jakiegoś czasu zmieniono skład piwa pt. Warnijskie z Kormorana. Maciek dodał do niego amerykański chmiel zwany Citrą. Do piwa, które było przeciętne, żeby nie powiedzieć takie sobie… dodano coś co w moich oczach zrobiło z tego produktu naprawdę mega wynalazek. Długo czekałem na lekkie piwo, do którego ktoś dodał Citrę i nie zrobił z tego jakiegoś chmielowego wariactwa typu 80 IBU. Z drugiej strony trzeba stwierdzić, że to piwo z beczki smakuje duuuuuużo lepiej, niż z butelki – aromat cytrusów jest 5x mocniejszy! Autentycznie wpadając do Starej Warszawskiej, jak widzę Warnijskie z kija to właściwie nic innego w kufel nie leję a kubki smakowe po prostu same walca tańczą 🙂 A teraz sedno: barmani opowiadają mi, że wpada ktoś do lokalu, mówi, że zachwalam to piwo na blogu czy facebooku (swoją drogą nie mam pojęcia kto to był 🙂 ) a oni czują w nim DMS czy wręcz twierdzi, że jest zepsute i zwraca do baru.

I weź tu nie podsumuj tego tytułem powyższego posta???

Tak się zastanawiam… istnieje gust idealny? Istnieje „idealne piwo”?? „Idealne wino”??? Powiem to jasno i głośno: NIE! Jednemu smakuje DMS. Drugiemu smakuje chmielenie piwa tak że masz wrażenie, że ktoś ci wciera sosnowe igły w język. Trzeciemu smakuje wino z półki „do wywalenia”. Każdy z nich będzie twierdził, że TO JEST TO. Ktoś z boku popuka się w czoło…

A ja po prostu powtórzę tytuł: „gust jest jak dupa… każdy ma swoją”.

P.S. A na hasło „DMS” to ostatnio wysypki dostaję…

luty 24

Nowy cykl o miodach…

Wczoraj na imprezie pt. PechaKucza Night vol 2 mówiłem o domowym wyrobie miodów pitnych. W sumie popełniłem już wpisy: o przygotowaniu cydrów, o piwach z puchy albo jak robić grzańca piwnego. No to nadeszła pora na popełnienie wpisów o tym jak zrobić domowy miód. Wczorajszy pokaz ograniczony był formą do 20 slajdów po 20 sekund na każdy. Nie da się w takim czasie przedstawić czegokolwiek a tylko i wyłącznie prześliznąć się po temacie.

W ciągu paru dni planuję przysiąść i popełnić szczegółowy opis jak zrobić swój pierwszy miód domowy. Materiału jest sporo więc pewnie zrobię z tego ze dwa lub trzy wpisy…

W dziale „inne” zapowiadam też kilka nowych wpisów niekoniecznie związanych z „sokiem z jednorożca” a bardziej z domowym przygotowaniem różnych produktów (jogurt, kefir, ogórki małosolne)… czyli to co ginie w narodzie i cały czas zmierza w kierunku KUP MNIE W MARKECIE a nie zrób sam. Celem jest propagowanie samodzielnego przygotowywania prostych produktów. Nie planuję zmierzać w kierunku blogu kucharskiego czy podobnego ale chcę podzielić się kilkoma przepisami na te najprostsze rzeczy, które giną już w marketowej rzeczywistości…. ot taki mój slow food mi się włączył 🙂

Kategoria: Inne, Miodki | LEAVE A COMMENT