Z dna zamrażalki wykopałem kilkanaście „kostek”, które dzielnie molestowałem jesienią 🙂
Cała zabawa polegała na tym, że nabyłem drogą kupna w Marko 100 opakowań jednorazowych w formie niewielkich plastikowych pudełeczek (5 cm wysokości, 4 cm szerokości i 8 cm długości) a potem jesienią radośnie pakowałem do nich to co zdołałem kupić na rynku. Do maszynki do mielenia i potem do zamrażalnika powędrowały więc: maliny i to zarówno te letnie jak i jesienne, truskawki, porzeczki… i na koniec oczywiście kurki 🙂 Co prawda niektórzy twierdzą, że zrobię wino nawet z gwoździ, to z kurek takowego nie mam zamiaru robić… ale zapewniam, że jajecznica z kurek w środku zimy to czad na maxa… W każdym razie 2/3 zawartości zamrażalnika stanowiły owe kostki i pod koniec stwierdziłem, że rozumiem na czym polega współczesny handel międzynarodowy wraz z pojęciem „uniwersalnego kontenera” 🙂 Skutek na pewno był taki, że normalnie do zamrażalnika wchodzi o około 30-40% mniej „towaru”. Po „sprzętowej kompresji” i umieszczeniu w znormalizowanych opakowaniach upakowanie zdecydowanie się poprawiło. No i byłem w stanie przetrzymać do zimy 50 pudełeczek wypełnionych przeróżnym dobrem…
Przechodząc do rzeczy – właśnie zaczynam „operację zimową”. Polega ona na wsadzeniu zawartości zamrażalnika do baniek, dodaniu cukru i dosypaniu drożdży 😉 Oczywiście nie kurek, ryb i mięs… Na pierwszy front poszły maliny bo jesienne wino z malin rozeszło się w tempie zastraszającym i chyba pora powtórzyć sukces. Drugim frontem będzie truskawa, która także znikła już praktycznie z piwnicy.
Tak więc drogie dziadki… za 1,5 miesiąca możecie spodziewać się kolejnej dostawy 🙂