Domowy miód pitny – część 3: Fermentacja i zlewanie
Poniżej kolejny odcinek filmiku o miodach.
Tym razem o przebiegu fermentacji oraz zlewaniu do butelek
Wersja dla piśmiennych: tutaj (wpis sprzed roku pokrywający się z omawianymi tematami)
Poniżej kolejny odcinek filmiku o miodach.
Tym razem o przebiegu fermentacji oraz zlewaniu do butelek
Wersja dla piśmiennych: tutaj (wpis sprzed roku pokrywający się z omawianymi tematami)
Tym razem etap wstawiania miodu pitnego. Zapraszam do oglądania i komentowania.
Część dla piśmiennych jest w moim dawnym wpisie
No to i przed nami najmilsza część całej operacji 😉
W poprzednich częściach dotarłem do momentu uruchomienia nastawu i pierwszego miesiąca po. Co dalej? Zasadniczo po owym miesiącu powinno uspokajać się nam powoli w rurce – oznacza to, że kończy się nam pierwszy etap fermentacji tzw. fermentacja burzliwa. W tym czasie drożdże przerobiły jakieś 60-80% cukru, które zastały w brzecze. Przed nami drugi etap tj. fermentacja cicha vel fermentacja wtórna, która może trwać nawet parę miesięcy (lub lat).
Ważne jest to, żeby gdzieś w okolicach 6-8 tygodnia wykonać zlew osadów – czyli delikatnie stawiamy bańkę na stole, żeby nie poruszyć nastawu i przy pomocy wężyka ściągamy napój znad zalegających na dnie osadów. Nie musimy być tu w 100% dokładni ale celem jest pozbycie się tego syfu z dna bo przetrzymany zbyt długo spowoduje, że miód nabierze gorzkiego posmaku. Taką operację można powtórzyć jeszcze z raz lub dwa w kolejnych miesiącach. Istotną sprawą jest tu zminimalizowanie ekspozycji miodu na powietrze – wiadome jest to, że w nim znajdują się różne drobnoustroje i lepiej, żeby nie znalazły one sobie legowiska w naszym miodzie. Bez szaleństw ale po prostu czym mniej powietrza tym lepiej.
W kolejnych miesiącach miód powinien się powoli sam sklarować. W tym momencie zasadniczo można lać go w butelki. A potem wio do piwniczki na już w sumie dowolny czas. Miód spokojnie może leżeć nawet 10 lat i dłużej… byle temperatura jego składowania była stabilna i w miarę niska (czyt. piwnica). Zasadniczo trójniaka da się już pić 3-4 miesiące po uruchomieniu fermentacji. Jeśli lejąc miód do butelek czujesz, że coś w nim jeszcze nie tak to najprawdopodobniej (bo wykluczam ewidentne wady miodu) po prostu musi się wydarzyć zjawisko zwane „dojrzewaniem”. To takie inne „czary” przemieniające niedojrzały trunek w ambrozję… a na poważnie to po prostu czas spędzony w ciemnej, chłodnej piwniczce kiedy trunek „przegryza się”. No a najważniejsze ten czas jest niedefiniowalny i tylko metodą testów i doświadczenia dojdziesz kiedy ten fakt nastąpi. Można w sumie budować jakąś tabelę określającą, że np. „trójniak jest dojrzały po pół roku”… ale jeśli dodałeś tam np. jakieś owoce to może być on krótszy lub … dłuższy więc po prostu trzeba sprawdzać co jakiś czas.
Kilka istotnych uwag:
I zasadniczo to tyle co mam do powiedzenia w temacie.
Jak coś to piszcie na priv lub w komentarzach….
Spis treści:
W końcu etap który tygryski lubią najbardziej czyli samo uruchomienie fermentacji…
Zanim przejdziemy do samego wstawienia powinniście wiedzieć jeszcze o pojęciu „sycenia” miodu. Ogólnie chodzi o gotowanie brzeczki miodowej. Szkoły są dwie:
Prawda, że proste? Ale na poważnie to różnic jest kilka. Po pierwsze gotowanie wyjaławia brzeczkę przez co naturalna flora będąca w miodzie nie „przejmie kontroli” nad nastawem. Wynik naszych operacji jest bardziej przewidywalny i mniejsze ryzyko skażeń bakteryjnych czy innych. Gotowanie brzeczki powoduje też pozbycie się dodatków, które naturalnie są w miodzie np. wosków itd. (w postaci piany, którą ściąga się w czasie gotowania). Miody sycone potrafią wyżej wyfermentować czyli dać więcej alko. Ja uważam jednak, że nie tędy droga – właśnie te woski, flora bakteryjna, witaminy itd. jest tym co w miodzie jest ważne a nie tylko alkohol! Wygotowanie miodu powoduje, że dostajemy de facto po prostu syrop cukrowy + trochę smaku, który i tak po wygotowaniu jest dużo słabszy niż bez gotowania. Ogólnie więc rekomenduję: dajcie sobie spokój z gotowaniem. Empirycznie sprawdziłem, że miody niesycone są bardziej aromatyczne i moim zdaniem bardziej rześkie.
Uruchamianie fermentacji:
W ciągu 2-3 dni od dodania drożdży powinna rozpocząć się baaardzo dynamiczna operacja namnażania się drożdży i co tu dużo mówić będą miał jak w raju 🙂 Miodosytnicy nazywają to fermentacją burzliwą, która objawia się pianą na powierzchni nastawu. W tym czasie woda w rurce powinna radośnie buglotać od wydobywających się gazów. Taki stan powinien trwać do miesiąca. Potem powinno powoli się uspokajać.
Co robić dalej opiszę w części czwartej.
Spis treści: