kwiecień 30

Pomysły na miody „eksperymentalne”

Zwolniły mi się dwie małe bańki po 5l i zastanawiam się co by tu w nich wstawić… Pół wiaderka miodu też w sumie czeka na przetworzenie.

Ogólnie „miody eksperymentalne” to małe bańki po 2l do 5l, w których testuję nowe pomysły na miody pitne. Zasadniczo wrzucam tam co tylko się da i po paru miesiącach patrzę co z tego wychodzi. Jeśli jest OK to przepis staje się kandydatem na większą produkcję. To czy do niej dojdzie to już zupełnie inna sprawa ale niektóre z tych wynalazków naprawdę były ciekawe.

W zamrażalniku co prawda siedzi jeszcze stado pingwinów w postaci: reklamówki owoców róży i chyba z pół wiaderka aronii. Góra mięcha niestety nie wchodzi do tej kalkulacji 🙂 Co prawda aronia dała całkiem niezłe wytrawne wino ale z miodem to się zastanawiam bo próby już były i nie dały dobrego rezultatu. W każdym razie wino z aronii nieźle wykręca kubki smakowe ale jest naprawdę niezłe…

A obecnie wychodzi na to, że kończy mi się wena… Macie jakieś pomysły??

 

P.S. Łukasz z pomysłami na miód z gwoździ czy z kapusty daj sobie spokój 🙂

kwiecień 26

Wiązany koszyczek do wina musującego

Będąc na południu…. czyt w Zamościu 🙂 … natknąłem się na taki wynalazek

Soory za jakość zdjęć ale tylko komórkę miałem pod ręką.

Ogólnie ktoś wpadł na pomysł wiązania korków od wina musującego, nie za pomocą drucianego koszyczka, a sznurka. Wygląda to w sumie ciekawie i tak się zastanawiam czy nie wypuścić kilku butelek zamykanych w ten sposób. Wino kupione w biedronce więc mam wrażenie, że ktoś po prostu poszedł „po kosztach”… w końcu sznurek tańszy niż stal 🙂 … ale moim zdaniem: sznurek dobrze wpisuje się w pojęcie „produkt regionalny” vel „produkt swojski” – tak więc czemu nie spróbować?

kwiecień 22

Gruit Kopernikowski

No to i udało mi się zawinąć na premierę tego piwka, które odbyło się w Browarni Starej Warszawskiej. Ogólnie: fajnie. Historyk Paweł, z Zamku Olsztyńskiego, dzielnie opowiadał o historii itd. Widać, że ludzie wkładają w to serce i chęci. Przewija się wątek hisotoryczny: 540 rocznica urodzin Kopernika była dniem kiedy rozpoczęto warzenie tego piwa (19.02).

Piwo samo w sobie: mętne jak pszenica. Kolor jasno słomkowy. Piany niewiele i szybko znikła. No i teraz najważniejsze smak: jak dla mnie czad. Ja tu czuję oprócz lawendy, grapefruita i ogólnie cytrusy… no i zielsko w tle. Nie czuć goryczki chmielowej bo rzeczywiście chmielu tu nie ma. Piwo jest mocno pijalne – mi naprawdę smakuje. Naszym zdaniem – idealne piwo na lato i mam wrażenie, że żeńska część populacji zdecydowanie polubi ten trunek…

Z technikalii: Z Pawła wyciągnęliśmy, że użyto drożdży górnej fermentacji ale nie chciał się już wygadać jakich dokładnie 🙂 Ekstrakt 12,5

kwiecień 18

grzaniec winny na zimowym grillu

Właściwie powinien zwać się grzańcem „co się nawinie” 🙂

Cała idea jest prosta: robimy imprezę… najlepiej zimą, jesienią albo wczesną wiosną – byle było zimno. Doskonałe miejsce to ogródek działkowy albo coś podobnego. Tak, żeby mocny grzaniec ogrzewał a nie przegrzewał. Ludzie mają przynieść ze sobą „cokolwiek”… wino, piwo itd. Warto tylko pilnować proporcji – tak pół na pół wino do piwa.

Drugi krok to urządzenie zwane kozą plus garnek cirka 5-7l lub ognisko i kociołek. Używanie urządzenia zwanego kozą jest proste: rozpalamy, na górze ustawiamy garnek i tyle. Z ogniskiem jest trudniej bo nie powinniśmy przegotowywać grzańca  co niechybnie się wydarzy jak powiesimy go nad ogniskiem – wystarczy go podgrzać do 70-80C. Przeważnie rozwiązujemy to tak, że przy ognisku układa się kamienie i na nich stawia kociołek. Nie w same ognisko z lekko z boku, żeby temperatura nie była zbyt wysoka.

Składniki:

  • wina – różne… najlepiej słodkie. Klasyczne jabole sprawdzają się tu doskonale.
  • piwa – czym tańsze tym lepsze
  • pomarańcze
  • goździki
  • cynamon w pałkach
  • miód

Przyrządzanie jest w sumie proste i podaję tu proporcje na garnek 7l. Otóż wlewamy do niego ze 2 wina i ze 4 piwa. Do kompletu bierzemy dwie pomarańcze i tniemy je na w kostkę albo po prostu dzielimy na np. 8 części. Ważne jest, żeby ponacinać błony między komorami pomarańczy, żeby grzaniec miał jak się tam dostać. Potem dodajemy jeszcze z 10 goździków i pałkę cynamonu. Na koniec ważne: miód lub coś innego co dosłodzi nam grzańca. Ja ładuję przeważnie za 2-3 duże łyżki miodu.

Powoli podgrzewamy pod przykryciem mieszając co jakiś czas. Przy ognisku aromatu dodaje zostawienie go otwartego na jakiś czas… z ogniska zawsze coś wpadnie do niego i autentycznie taki grzaniec ma zawsze swój niepowtarzalny smak.  Robi się taki bigos w wersji alkoholowej 🙂

Doprowadzamy bełta do jakiś 70-80C. Ma być gorący, nie parzyć jeszcze w usta a najważniejsze nie przegotowany.

Podawanie: małe naczynka. Właśnie – kluczem są małe kubeczki – takie po 100ml. Chodzi o to, że taki grzaniec niesamowicie szybko się wychładza a picie zimnego to już nie to. Lepiej jest więc sztucznie ograniczyć podaż trunku przez zmniejszenie rozmiarów kubków. Lepiej żeby często dolewali a nie pili zimny. Druga sprawa to to, że grzaniec kopie… i to naprawdę mocno. Rozlewanie ludziom dużych kubków kończy się zwałkami. Ogólnie to zdradziecki trunek i trzeba się z nim pilnować – kopie znienacka i mocno.

Co potem… otóż rozlewamy grzańca tak, żeby zostało go jeszcze ze 1/3 kociołka… i dolewamy trochę wina np. kolejną flaszkę, trochę piwa np. ze 2 i trochę przypraw, kolejną łyżkę miodu. Ważne jest to, żeby robić to systematycznie – mamy go wtedy ciepłego cały czas a ludziki nie mają parcia na picie na hejnał „bo jest” – dla mnie to po prostu kultura picia. Kolejne dolewki wina powodują, że grzaniec ewoluuje smakiem. Każdy kubek brany przez uczestnika imprezy będzie inny. Poza tym pozostawianie 1/3 zawsze pełnej powoduje, że miesza się to coraz bardziej. Uprzedzam pytania: to naprawdę jest pyszne 🙂

Co jakiś czas wyciągamy „frukty” z gara i ładujemy nowe. Oczywiście wyciągamy skarb, który mimo tego, że wygląda jakby właśnie opuścił przewód pokarmowy „drogą, którą wszedł”, jest naprawdę pyszny. Takie podgrzane w winie pomarańcze są niesamowite.

To i na tyle… przepis nie raz sprawdzony. Polecam 🙂

Kategoria: Inne, Wina | LEAVE A COMMENT
kwiecień 14

Withoney… czyli szaleństwo po całości.

Jesienią przyrządziłem miód z kolendrą. W sumie wyszło od samych kolendrowych kulek ale szybko stwierdziłem, że to mało! Spodobał mi się styl pt. witbier czy po naszemu białe piwo gdzie dodaje się do pszenicznego trunku kolendrę, skórki pomarańczy, cytrynę. Od razu wkręciło mi się, że miód nazwę: Withoney. O ile w smaku zapowiada się rewelacyjnie to niestety ma wyjątkowo długi czas fermentacji bo jak wstawiony został we wrześniu to cały czas mi pracuje!

Już po 2 miesiącach widać było, że ten pomysł był strzałem w 10. Szybko kolega Paweł wstawił swoje 5l na przełomie roku.

W międzyczasie Kormoran wypuścił nową wersję piwa Warnijskiego, które zostało nachmielone amerykańskim chmielem pt. Citra. Cytrusowość tego chmielu i ogólna lekkość tego piwa mnie autentycznie powala. To piwo z beczki awansowało do grona ulubieńców już pierwszego dnia.

Nastawy z przełomu roku tj. dwa miody pt. bernardyński (chmielony na goryczkę) oraz rosyjski (z zielem angielskim i całą toną innych ostrych przypraw) zapowiadają się baaaardzo ciekawie. Okazuje się, że mieszanie słodkości z czymś wyraźnym może mieć genialny skutek.

A teraz podsumowanie powyższych trzech akapitów. Plan jest następujący: kolendra, pomarańcza, cytryna, chmiel pt. Citra – całość ma utworzyć nowy miód będący jednocześnie słodki ale z pazurem chmielu, „cytrusowością” owoców… i także „cytrusowością” chmielu.

W każdym razie miód już zakupiony. Pewnie na dniach rozpocznę operację nastawiania… no i nie będzie to wersja testowa na 5l a bardziej 20l 🙂

Macie pomysł jak taki miód nazwać?