lipiec 28

Stassen Paire – cydr gruszkowy

Tym razem na tapecie belgijski cydr gruszkowy. Alko 4,5% Opakowanie 0,7l

Kolor: jasny, słomkowy. Piana niewielka i trzyma się do samego końca. Smak: słodkawy, kwaskowaty. Zapach: słabo wyczuwalny, czuć gruszkę.

Daaaawno nie było u mnie recenzji produktów ale tym razem stwierdziłem, że warto. Owy cydr nabyłem w sklepie Piotr i Paweł, który zwiedzam od święta. Właśnie w czasie takiego święta, mam w zwyczaju szybki atak na szczyt pewnej półki, gdzie obsługa ma w zwyczaju umieszczać produkty oparte na jabłkach. Tym razem trafiłem owy produkt gruszkowy oraz jeszcze wyrwałem dwa jabłkowe (opis niedługo).

Sam cydr prezentuje się jak szampan i wchodzi równie miło jak owy francuski trunek. Mi smakuje doskonale i gdyby nie cena (ok. 12pln) byłby zdecydowanie częstym gościem na moim stole. Ogólnie ostatnio mam chyzia na punkcie cydrów i ten produkt doskonale się w ten nurt wpasowuje 🙂

Podsumowując 10/10… i to nawet mimo ceny. Do samego końca czysta perfekcja.

wrzesień 29

Blanche… z kija

Kiedyś popisałem się tym wpisem. Lat temu 3… Od tego czasu człowiek cośkolwiek liznął z piwnego świata 🙂

No i podczas wypadu na Piwny Blog Day wpadłem na genialny pomysł przyjazdu wcześniej i zwiedzenia co bardziej ciekawych wynalazków na poznańskim starym mieście. Metodologię zwiedzania obrałem zgodnie ze starą dewizą kolegi Szymona pt. „Choć nie jestem detektywem zawsze znajdę budkę z piwem” … no i znalazłem. Pierwsza była Brovaria na samym rynku gdzie siorbnąłem lokalną pszenicę… a potem zawinąłem zupełnym przypadkiem do Ministerstwa Browaru 🙂 No i o ile pszeniczka z Brovarii nie zrobiła na mnie jakiegoś niesamowitego wrażenia to w Ministerstwie dorwałem się do Blanche z kija. To był strzał w 10!

W poprzednim wpisie nie popisałem się znajomością pojęcia WitBier 🙂 Teraz jednak po wsadzeniu nochala w kufel i pierwszym siorbie stwierdzam, że to jest to. Ostatnio rozsmakowałem się chyba w białym piwie bo okazało się, że czasami w Starej Warszawskiej dają go z kija – co prawda w plastikowych beczkach, nomen omen, w których obecnie fermentuje u mnie cydr, ale jest naprawdę spoko. Ujmę tak – Blanche z kija jest mega lepsze. Smak kolendry po prostu wbija w stołek. Szykując u siebie eksperyment pt. „withoney” 🙂 czyli miód z kolendrą zastanawiałem się ile tych kuleczek władować w brzeczkę… Pijąc Blanche stwierdzam, że za mało dałem. Tego zielska można władować naprawdę dużo i dalej jest czad.

Ogólnie: Blanche z kija 10/10

Kategoria: Piwka | LEAVE A COMMENT
sierpień 1

Kriek Lindemans

Tym razem wpis zgodnie z pierwotną ideą bloga… Lindemans Kriek. Alko 3,5%

Jakoś tak ostatnio popijając Wiśnię w Piwie (oczywiście moja ulubiona, bez pasteryzacji, z nalewaka) ujrzałem jej karykaturę w postaci wiśni z Fortuny. Na tym „cudzie” landrynkowości stosowanej już wielu się wyżywało ale tak zajarzyłem że przecież w lodówie pojawił się ostatnio belgijski Kriek. Co prawda kiedyś już wyżywałem się na belgijskiej wiśni ale samego Krieka jakoś tak zawsze udawało mi się ominąć… Tak więc świeżo po zakończeniu wisienki rozpocząłem akcję „B” jak Belgia celem porównania jak te piwa różnią się między sobą 🙂 Wiem – dla jednych bluźnierstwo dla innych porównywanie Dawida z Goliatem… ale cóż bywa.

Informacja na etykiecie głosi, że piwo zrobione przez fermentację spontaniczną tj. na drożdżach dzikich…. hmmm… wyciągnęli z tego 3,5% alko i to kurcze na dzikusach? Jakoś tak obija się o uszy, że wiśnie czy winogrona zebrane z drzewka mogą ot tak zacząć samoistną fermentację albo, że drożdże latają sobie w powietrzu i mogą samoistnie zaszczepić piwo. Zastanawiałem się jak to możliwe ale jakby w dużym pomieszczeniu postawić sporo otwartych kadzi i trzymać obok siebie piwo już sfermentowane oraz dopiero zlaną brzeczkę to hmmm chyba może coś z tego być… ale na przemysłową skalę? Przecież Kriek jest tak znany, że jego produkcja musi być naprawdę spora… Nie wiem – ale jakoś tak sceptycznie podchodzę do tej fermentacji spontanicznej.

No ale wracając do samego Krieka… Dostałem go w kielichu z rżniętego szkła i pierwszy łyk po prostu powalił. Mimo, że dopiero skończyłem Wiśnię i smak owoców już zdołał mi się utrwalić to i tak Kriek zdecydowanie się wybił. Kwaskowatość + aromat wiśni po prostu aż zamerdał wszystkimi moimi kubkami smakowymi 🙂 Kolor w sumie bardzo podobny do wiśni, pianki brak.

No ale co tu mówić… 250ml sączyłem malutkimi łyczkami chyba przez 40min. Pod koniec wymiękłem. Chyba za dużo mi było już tej kwaskowatości i aromatu – kubki smakowe powiedziały dość i zażądały czegoś mniej wyrafinowanego w smaku…

Podsumowując: 9/10. Drogie jak jasny pieron – za to ten -1, smakowo rewelacja… No i porównując z Wiśnią – Browar Kormoran jest na zdecydowanie dobrej drodze 😉

marzec 21

Chapeau fara Lambic

Dziś do testów wpadł belgijski wynalazek typu Lambic. Alko 4,75% lub 3,5

Po pierwsze gdyby ktoś mi to piwo podał w kubku od Coli to pewnie bym różnicy (wyglądem) nie znalazł 🙂 Piwo w kolorze brązowym, przejrzyste. Piany żadnej. Zapach słodki i jakiś znajomy ale nie jestem w stanie przypisać go do czegokolwiek. Na etykiecie napisali że o smaku cukru kandyzowanego a skład w różnych językach wskazuje także na obecność słodu pszenicznego. Pierwszy łyczek potwierdza, że to co mam w kielonku to raczej zdecydowanie grupa piw smakowych z tendencją do usunięcia słowa „piwo” … Produkt przede wszystkim jest słodki, aromatyczny ale nie wiem czemu wydaje mi się że pochodzi on ze sztucznych aromatów. Posmak dziwny i albo dostałem produkt przeterminowany albo to nie to tygryski lubią najbardziej. Zdecydowanie męczę się pijąc to coś.

Muszę chyba spróbować innego Lambica bo ten to zdecydowanie porażka.

Na etykiecie widać dwie różne wartości dot. zawartości alkoholu. Nie wiem której wierzyć ale raczej niższej.

Ogólnie: 1/10 Smak tragedia … cena jeszcze tylko pogarsza sprawę…

Cena: 8zł za 25ml

Kategoria: Piwka | LEAVE A COMMENT
marzec 19

Agrum Bocq – mandarynkowe maleństwo

Końcówka „smakowej serii oranżadkowej” czyli belgijski wynalazek będący mixem białej pszenicy i mandarynek. Alko 3.1%

Tym razem dało się zrobić także zdjęcie kielicha 😉 No i właśnie: kolorek hmmm brudno, burawo, pomarańczowo-różowy 😉 Zapach – zdecydowanie cytrusowy ale czy należy do grapefruita, pomarańczy czy mandarynki to raczej nie dojdę… Pieniło sie to to całkiem nieźle ale co ciekawe piana trzyma się baaaardzo długo – praktycznie do samego końca mam warstewkę pianki. Pierwszy łyczek i tu ciekawostka bo spodziewałem się mdłego posmaku mandarynki a tu mamy coś zupełnie innego. Mix smaku piwa pszenicznego, czegoś goryczkowego co zdecydowanie smakuje mi grapefruitem, ciągnący się w tle posmak mandarynki i do kompletu lekko słodkawe – całość komponuje się bardzo dobrze. Piwo jest bardzo mocno nagazowane ale nie drapie. Nie wiem jak oni to robią ale zarówno to jak i poprzednie Bocq są zdumiewająco odmienne od piw smakowych dostępnych na naszym, masowym rynku. Jak dla mnie kolejna rewelacja smakowa.

Podsumowując: 8/10. Znakomite ale zdecydowanie za drogie.

Cena: 6zł za 250ml