Zakaz palenia w knajpach
Tym razem kolejny wpis dotyczący knajp itd.
Niezmiernie uradował mnie zakaz palenia w knajpach, który wszedł jakiś czas temu w życie. Od zawsze byłem przeciwny paleniu i niesamowitą bekę miałem na reakcję palacza gdy, zgodnie z prawdą, nazwałem go narkomanem :-)…
Przed wejściem zakazu autentycznie unikałem niektórych knajp (lub konkretnych miejsc w nich). Niechlubne przykłady z olsztyńskiego podwórka to: Sarmata, Underworld, dawny Mołotov (szczególnie na piętrze), Andergrand itd. Mgła była taka, że ową oklepaną siekierę można było wieszać. To co robił ten dym z moimi płucami to jedno ale kac z rana to drugie. Po prostu człowieka cholera brała z rana, gdy uświadamiasz sobie, że przez to, że jeden narkoman z drugim musi jarać jak smok to JA MAM RANO KACA mimo wypicia 2-3 piwek!!! To że każda wizyta w knajpie oznaczała gruntowne pranie to już inna bajka (a spróbuj tak wyprać goretexową, impregnowaną kurtkę). Mnie do białej gorączki doprowadzało roboczo nazwane zjawisko „konformizmu tytoniowego” – wygląda to tak: przy stole jeden nałogowiec sięga po fajkę… a raptem 5 innych też to robi i cały stół raptem staje we mgle. Ciekawostką jest to, że osoby na co dzień niepalące też wyciągały rękę po papierocha tak w ramach solidarności z palącymi.
A teraz już pozytywnie! Zakaz wszedł w życie 🙂 W końcu pijąc piwo czuję jego smak a nie smród fajek. W końcu wracam do domu i ciuchów nie muszę zamykać w szczelnym pojemniku. W końcu kace po imprezie nie są tak dokuczliwe. W końcu idzie wejść do niektórych knajp i spokojnie pogadać jak człowiek bez łzawiących oczu i innych objawów „mgielnych”. Widzę, że sporo znajomych palących okazjonalnie przestało palić. Widzę, że osoby w którymi umawiało się na „domówki” chętniej dają się wyciągnąć do knajpy jasno dając do zrozumienia, że o fajki tu chodzi.
Przed wejściem zakazu widziałem sporo negatywnych opinii jak się to odbije na obrotach itd. Nie jestem w stanie stwierdzić jak to wygląda w rzeczywistości na całej rozpiętości rynku ale z tego co widzę, po miejscach gdzie chodziłem, to spadku frekwencji nie widać. Co więcej – w momencie gdy nie siedzę w oparach to widzę, że jakoś tak milej i DŁUŻEJ się przebywa w knajpie. Moim więc zdaniem obroty knajp powinny utrzymać się przynajmniej na starym poziomie jak nie wzrosnąć.
To mój głos w tym temacie i celowo wstrzymywałem się z nim dopóki nie zobaczyłem na żywca że coś się zmieniło.