grudzień 25

Zakaz palenia w knajpach

Tym razem kolejny wpis dotyczący knajp itd.

Niezmiernie uradował mnie zakaz palenia w knajpach, który wszedł jakiś czas temu w życie. Od zawsze byłem przeciwny paleniu i niesamowitą bekę miałem na reakcję palacza gdy, zgodnie z prawdą, nazwałem go narkomanem :-)…

Przed wejściem zakazu autentycznie unikałem niektórych knajp (lub konkretnych miejsc w nich). Niechlubne przykłady z olsztyńskiego podwórka to: Sarmata, Underworld, dawny Mołotov (szczególnie na piętrze), Andergrand itd. Mgła była taka, że ową oklepaną siekierę można było wieszać. To co robił ten dym z moimi płucami to jedno ale kac z rana to drugie. Po prostu człowieka cholera brała z rana, gdy uświadamiasz sobie, że przez to, że jeden narkoman z drugim musi jarać jak smok to JA MAM RANO KACA mimo wypicia 2-3 piwek!!! To że każda wizyta w knajpie oznaczała gruntowne pranie to już inna bajka (a spróbuj tak wyprać goretexową, impregnowaną kurtkę). Mnie do białej gorączki doprowadzało roboczo nazwane zjawisko „konformizmu tytoniowego” – wygląda to tak: przy stole jeden nałogowiec sięga po fajkę… a raptem 5 innych też to robi i cały stół raptem staje we mgle. Ciekawostką jest to, że osoby na co dzień niepalące też wyciągały rękę po papierocha tak w ramach solidarności z palącymi.

A teraz już pozytywnie! Zakaz wszedł w życie 🙂 W końcu pijąc piwo czuję jego smak a nie smród fajek. W końcu wracam do domu i ciuchów nie muszę zamykać w szczelnym pojemniku. W końcu kace po imprezie nie są tak dokuczliwe. W końcu idzie wejść do niektórych knajp i spokojnie pogadać jak człowiek bez łzawiących oczu i innych objawów „mgielnych”. Widzę, że sporo znajomych palących okazjonalnie przestało palić. Widzę, że osoby w którymi umawiało się na „domówki” chętniej dają się wyciągnąć do knajpy jasno dając do zrozumienia, że o fajki tu chodzi.

Przed wejściem zakazu widziałem sporo negatywnych opinii jak się to odbije na obrotach itd. Nie jestem w stanie stwierdzić jak to wygląda w rzeczywistości na całej rozpiętości rynku ale z tego co widzę, po miejscach gdzie chodziłem, to spadku frekwencji nie widać. Co więcej – w momencie gdy nie siedzę w oparach to widzę, że jakoś tak milej i DŁUŻEJ się przebywa w knajpie. Moim więc zdaniem obroty knajp powinny utrzymać się przynajmniej na starym poziomie jak nie wzrosnąć.

To mój głos w tym temacie i celowo wstrzymywałem się z nim dopóki nie zobaczyłem na żywca że coś się zmieniło.

Kategoria: Inne | LEAVE A COMMENT
grudzień 23

Zmiany w olsztyńskich knajpach

Do napisania poniższego tekstu zmobilizowała mnie wizyta w jednym z olsztyńskich pubie-tawernie…

Od jakiegoś czasu obserwuję duży wzrost zainteresowania lokalnymi browarami a także, i chyba częściej, po prostu innymi piwami niż koncerniaki. W modzie pojawiło się po prostu NIE picie piw z naszej wielkiej korporacyjnej trójcy ale co ciekawe i śmieszne to owe „NIE” skierowane jest na topowe marki piwne i tylko na nie. Przykład jaki mogę podać to ostatnio dyskusja z jednym panem, który twierdził że Lech jest beee ale jakiś tam Lech ze złotymi elementami na naklejce jest już OK 🙂 Nie wiem czy przekłada się to jakoś na korporacje piwne ale na pewno już widzę ten miły trend wśród znajomych.

Ciekawostką która wiąże się z tą modą jest to że kolejne knajpy kończą lojalki z korporacjami i wrzucają asortyment lokalny, czeski czy np. litewski. Właśnie wizyta ostatnio w tawernie Tortuga wywołała u mnie zdziwko bo zawsze była tam tylko korporacja + pszenieczny Paulaner, którego byłem ponoć jednym z 3 (słownie trzech) koneserów – swoją drogą miło że tylko dla 3 klientów trzymano markę w lodówce :-). A tu wpadam i widzę Browar Kormoran, litewskie Wilniaki itd. Bardzo cieszy mnie owa zmiana bo na smutnej, koncernowej, mapie olsztyńskich pubów pojawił się kolejny kolorowy punkcik.

Drugim punkcikiem, choć tu lepiej pasowałoby określenie „big kropka”, jest nowo otwarty pub Stara Warszawska. Repertuar póki co nie powala ilością ale widać, że powoli się rozkręcają. Z drugiej strony JUŻ jako jedyni mają w Olsztynie asortyment liczony w dziesiątkach rodzajów a nie w sztukach. Podoba mi się na pewno zapoczątkowany zwyczaj lania z nalewaków piw rzadkich na naszym rynku. Podejście pt. „Dziś lejemy to i to” moim zdaniem jest bardzo trafiony bo przychodząc do knajpy mogę spróbować świeżego piwka (często niepasteryzowanego) prosto z beczki i nie jest to oklepany w kółko ten sam asortyment. A co najważniejsze co i rusz innego 🙂

A propos asortymentu to zastanawia mnie kiedy Browar Kormoran zdecyduje się w końcu na krótkie partie kegów z inną zawartością niż Rześkie i Irish. Chodzi tu o zlane bezpośrednio z tanka piwko, bez filtracji, bez pasteryzacji – takie do natychmiastowej sprzedaży z terminem max 2-3 dni. Owszem przebicie się przez taki pomysł może boleć ale moim zdaniem niesamowicie podniosłaby prestiż miasta, knajpy i samego browaru możliwość przekazania informacji: „tylko w Olsztynie (tu i tu) można wypić piwa Browaru Kormoran prosto z beczki, bez filtracji, pasteryzacji – tak jak browarnik je stworzył”. Wiele osób przekonałoby się w końcu jak negatywnie te procesy wpływają na smak piwa i jak naprawdę może smakować świeże piwko. Swoją drogą nazwa marki „Świeże”, aż prosi się o coś takiego.

Podsumowując… jest dobrze i na horyzoncie pojawiają się coraz to nowe ciekawostki…

W sumie to ciekawe kiedy w końcu ktoś zdecyduje się zrobić browar restauracyjny w Olsztynie 🙂

styczeń 31

Wizyta z Trójmieście

Tak się złożyło, że w ten weekend miałem okazję przebywać w Trójmieście gdzie udało mi się zarejstrować dwa ciekawe tematy…

Pierwszy to wizyta w knajpie pt. Degustatornia w Gdyni… Po pierwsze znaleźć tą knajpę to naprawdę sztuka 🙂 Po drugie naprawdę podoba mi się koncepcja, że w knajpie jest dyżurna tablica z tym co na dany dzień jest do dostania z beczki. No i co ciekawe są też piwa pszeniczne! Primator z kija jest pyszny 🙂 Żywe z beczki też. W oko wpadł mi Cornelius, o którym ostatnio wypowiadałem się niezbyt pozytywnie … ale tym razem dostałem świeże, dobre piwo i złego słowa nie mogę powiedzieć. Nie wiem jak oni to robią ale chyba na wschód od linii Wisły to piwo nie nadaje się do picia. Ogólnie w knajpie ludzi tyle że nie było gdzie siąść ale nie było też nie wiadomo jakich tłumów. Atmosfera miła a ludzie otwarci i mili. Brak gówniarstwa – bardziej ludzie bliżej 30tki i wyżej. Miejsce warte odwiedzenia i bliższego zapoznania się z zawartością nalewaków 🙂

Drugim ciekawym tematem była moja wizyta w jakiejś „nie-dyskotece” jak to twierdzili znajomi. Nazwy nie pamiętam, w każdym razie niedaleko deptaka w Sopocie, nad morzem. Ponoć to „nie-dyskoteka” bo ludzi-plastików tam nie ma… to że całość kręci się wokół na wpół nagich blond-lalek na parkiecie to już nic do rzeczy 🙂 Uśmiałem się setnie na to kryterium. Aaaa i puścili Nirvanę i The Doors. W każdym razie ja nie o tym… wpadam tam, pierwszą kolejkę stawiają i chcą mi wcisnąć wódę z redbullem – „nie, piwo” … po czym dostaję w rękę… PAULANERA !! Rozglądam się po ludziach w koło a tam praktycznie każdy kto ma piwo w ręce to ma pszenicę!! Lookam za bar a tam np. Żywiec z nalewaka itd. Nie chcę z tego wyciągać wniosków bo to może jakiś lokalny zwyczaj ale bardzo mi się to podobało … tj. piwo bo od knajp tego typu to ja zdecydowanie stronię. Mam nadzieję, że coś się dzieje w narodzie i moda na śmiecio-lagery powoli zamienia się w modę na piwa pszeniczne 🙂