Cydr… coś z tego wychodzi
Jakiś miesiąc temu przypadkiem wpadły mi w dłoń… 3kg antonówek 🙂 Tak „zupełnie przypadkiem” i oczywiście wiadomo co z nimi zrobiłem.
Tym razem jednak operacja przebiegła następująco:
- jabłka po prostu zmieliłem w maszynce do mielenia
- na chama wpakowałem do bańki 10l i zalałem wodą + 1kg cukru
- tym razem okazało się, że mam nabyte w ubiegłym roku drożdże przeznaczone stricte dla cydrów… no i użyłem ich w sumie wychodząc z założenia, że już pewnie dawno się przeterminowały
No a dziś stwierdziłem, że potrzebna mi owa bańka 10l, w której to to stało… no więc zlałem znad osadów – problem w tym, że osadów było tak koło 80% procent nastawu. W każdym razie po zlaniu okazało się, że zostało tego raptem 5l. Końcowym jednak akcentem był test co z tego wyszło… no i ujmę tak: poleżeć to to jeszcze musi ale już zapowiada się całkiem nieźle… jest pół słodki i całkiem smaczny 🙂
Przy okazji duża bańka opisywana wcześniej… przestaje powoli fermentować i … moment… udałem się dokonać próbnego obciągu… i a) sklarowało się już b) półwytrawne c) naprawdę spoko… Oj niedługo przyjdzie na niego czas 🙂