kwiecień 6

Pomiar alkoholu w produktach domowych

Dziś, krótki filmik jak mierzymy alko w naszych produktach:

Wersja dla pisemnych:

Mierniki zwane alkoholomierze są do czystych destylatów (bez cukru). Nie nadają się do produktów fermentowanych bo są po prostu za mało dokładne. Do pomiarów domowych służy cukromierz Ballinga lub Brixa, na którym dokonujemy pomiaru na początku fermentacji i na końcu. Od wyniku początkowego odejmujemy końcowy np. 25 na starcie, 5 na końcu. Różnicę (20) dzielimy przez 1,92. Otrzymany wynik to 10,3% alko… ale ale ten wynik jest obarczony takim błędem, że powinniśmy podawać przynajmniej 2% odchyłki… więc wygląda to następująco: „mój produkt zawiera 8-10% alko”.

Czynniki wpływające na owy błąd:

  • temperatura – musi być dokładnie taka jak zdeklarowana przez producenta cukromierza
  • alkohol jest rzadszy niż woda więc przy końcowym odczycie zaburza wynik
  • gaz rozpuszczony w cieczy
  • tzw. niecukry które mogą stanowić 2 do 5% pomiaru cukromierzem
  • cała reszta związków mających gęstość różną niż woda a będące w nastawie np. drobiny owoców
  • Etc etc
  • i na koniec błędy odczytu. Wystarczy, że cukromierz zbliży się do ścianki – co tu dużo mówić dokładność tego przyrządu jest słaba.
listopad 24

Winogrona działkowe… no bo przecież nie wywalę ;-)

Ogarnąłem się w końcu i pora wrócić do pisania…

Słowem wstępu: na działce, którą posiadam pod domem, posadziłem parę lat temu kilka krzaczków winogron. Była to odmiana czerwona i przygotowana na nasze mrozy. Krzaczki posadziłem na altance od strony południowej gdzie w ciągu dnia jest naprawdę cieplutko. Dla zainteresowanych: odmiana Regent. No i przyszło do tego, że po 3 latach w końcu pojawiły się grona i to w naprawdę sporej ilości.

Przed wyjazdem na urlop stwierdziłem, że ogarnę tematy działkowe. Jeden to zbiór chmielu i niestety okazało się, że chyba za wcześnie bo „mocy” tak ciut brakuje. Drugi to zebranie i przetworzenie winogron. Ponieważ był koniec września a powrót był planowany na połowę października to podjąłem męską decyzję: trzeba zebrać bo zbierze to ktoś inny (czyt. ptaki). No i wyszło z tego całkiem sporo bo trzy sporawe reklamówki. Całość przepuszczona przez tarkę i władowana wraz ze skórkami, pestkami itd. do bańki 10l. Stwierdziłem, że nie chce mi się z tym użerać i po prostu uzupełniłem wodą… i 2kg cukru. Dodałem drożdże sherry.

Oki – domyślacie się efektu? 2kg cukru + cukier z winogron + skórki… a całość w 10l bańce? No właśnie. Wino paca w łeb na potęgę. Skórki trzymane tak długo w nastawie dały przepiękny rubinowy kolor. Tak duża ilość cukru nie została też przerobiona przez drożdże więc mam lekko słodkie, wściekle rubinowe wino. Jest moc.

No i na dniach idzie w butelki.

Kategoria: Wina | LEAVE A COMMENT
wrzesień 6

Serbia… fajowo ale…

No dobra – pora uzupełnić zaległe wakacyjne wpisy…

Otóż w lipcu udało mi się dokonać śmiałego skoku na południe. Śmiały to takie dumne słowo ale po prostu władowaliśmy się z trójką znajomych w samolot i wio. Słowem wstępu powiem tak: zadowolony jestem z wyjazdu na pełne 150% no ale to ale być musi 🙂

Jadąc od początku… przelot, dojazd itd. same nudy. Zamelinowaliśmy się w Belgradzie może 50m od ulicy Skadarskiej. Uliczka ta do dla mnie ewenement po całości. Tona ludzi, kupa żarcia, piwo i wino leje się potokiem… a do kompletu w każdej knajpie gra się i śpiewa aż miło.

Kolejny etap to żarcie… uwierzcie Serbowie są rozkosznie wręcz zryci na punkcie mięsa. Mega wypas, mega jakość i ogólnie – tam nikt nie wydurnia się np. w jakąś sałatę do mięsa. Takie Pleskavice jak tam jadłem to nigdzie (poza stekami w Argentynie) nie jadłem takiego kawała mięcha i tak zajebiście przyrządzonego.

Wracając do treści bloga:

  • Piwo w Serbii… no i tu zaczynają się zgrzyty. Po sklepach i knajpach zasadniczo widać tylko dwa: Jelenia i Lwa. Czasem przewija się coś jeszcze ale to naprawdę, rzadko do spotkania i poza eurolagerem nic nie udało nam się dopaść.
  • Wina – tu już mamy zdecydowanie lepiej. Na półkach sporo lokalnych produktów. W każdej knajpie, na pytanie czy mają lokalne wino, natychmiast coś się znajdzie. Często w butelce typu pet ale jak dla mnie pełna jazda. Widać, że ten region zdecydowanie zajmuje się winogronami a nie piwem 🙂
  • Rakija – no cóż… trzeba przyznać, że berbeluchę wyniesiono tu do rangi napoju bogów. Co prawda ja gorzały nie tykam z samego założenia ale trudno było nie przywieźć tego i owego. Jak dla mnie odlot.

Więc wracając do podsumowania: warto tam jechać.

sierpień 24

Jak co roku?

Powoli zbliża się jesień… buuuuu…. mokro, ciemno i strasznie 🙁

Zanim to jednak nastąpi, pojawi się to co winiarze lubią najbardziej: jesienne surowce na wina. W tamtym roku zdecydowanie obrodziły jabłka. Pierwszy raz bawiłem się też aronią – wynik taki sobie, dawało się pić ale lepiej nadawało się do kupażu jako barwnik i „wytrawiator”. W każdym razie słabo widzi mi się aronia jako surowiec winiarski. Da się ale to chyba nie w moim guście.

Tegoroczny sezon wychodzi na to, że będzie podobny. Rozniosło się po okolicy, że wino to i z kamieni zrobię, więc paru znajomych zaczyna sugerować pewne zapasy surowców znajdujące się jakiś mitycznych krainach typu: „działka babci” czy „domek rodziców”. No i wychodzi na to, że sporo ludzi ma na działkach właśnie aronię i nie za bardzo wie co z tym robić. Parcie na surowiec jest tak duże, że bez problemu miałbym materiału na 100l wina – tylko co z tym potem robić? O miejscu na przefermentowanie tego to już w ogóle nie wspomnę…

Obecny sezon winiarski ma jednak dwie nowości tj. wino z porzeczki oraz wino z wiśni. Oba wstawione eksperymentalnie w małych ilościach. Wiśnia co prawda nie moja a tylko przetwarzana u mnie ale eksperyment to eksperyment 🙂 Widzę, że pojawia się także opcja śliwki mirabelki… kiedyś robiłem coś na węgierce i było strasznie więc podchodzę do tego jak do jeża ale co tam – spróbujemy…

No dobra – dziś sobota: trzeba trochę powalczyć z owocami 🙂

Kategoria: Wina | LEAVE A COMMENT
sierpień 14

Lato, lato w pełni… tym razem jeżyny

Idąc do pracy mam prawie po drodze ryneczek gdzie w wtorki, piątki i soboty zjawia się cały tabun różnego typu ludzików. Od okolicznych działkowców sprzedających drobne ilości produktów ze swojej działki, przez hurtowników robiących zakupy na giełdzie owocowo-warzywnej i robiących dalszą redystrybucję na rynku, aż po właścicieli pasiek sprzedających miody czy handlarzy wszelkiego chłamu. Cały przekrój społeczeństwa.

Przechodząc do rzeczy: szukam agrestu… wiem – już się skończył a ja zakupiłem tylko parę kilko. Liczyłem na więcej. Na otarcie łez zakupiłem jednak parę litrów jeżyn.

Zastanawiam się:

  • robić z nich wino ze 100% jeżyn
  • robić wino mieszane z jagodami, malinami itd.
  • robić miód pitny

Póki co władowałem je na kilka dni do zamrażalnika a potem rozpocznę ulubioną operację gniecenia i dalszego przygotowania do fermentacji. Choć nie wiem czy nie zrobić eksperymentu i nie użyć do tego sokowirówki – boję się jednak, że zabawy tym sprzętem znów nabawią mą kuchnię kolejnych wzorków na ścianie. Wiem – jestem skuteczny w tym co robię… ostatnio testowałem wyciskarkę do moszczów… mam nowe, czerwone kropki 🙂

Kategoria: Miodki, Wina | LEAVE A COMMENT