czerwiec 24

Winko truskawkowe … przepis

Ludziki pytają jak powstało owe truskawkowe co nie co … więc tym razem, na świeżo, rozrabiając nowy nastaw zanotuję jak wyglądało jego przygotowanie 🙂

Krok pierwszy to udanie się na rynek i znalezienie odpowiednich truskawek. Chodzi tu o to żeby były to truskawy „z pazurem” tj. nie super słodkie a te mocno aromatyczne. Cukier i tak się dodaje więc nie słodkości tu szukamy a tego co będzie waliło na koniec w nochal. Po zakupieniu 6kg pięknych, czerwonych owoców wracam do domu i rozpoczynam operację mycie. Truskawy lądują w zlewie i zdejmuję z nich szypułki. Przy okazji wywalam wszystko co choć odrobinę jest podgnite itd. Owoców nie obieramy, nasiona zostawiamy 🙂

Krok kolejny, mocno kontrowersyjny to… biorę maszynkę do mielenia mięcha. Na całe szczęście mam taką ładną elektryczną 🙂 i mielę całość na najmniejszym sitku. Chodzi o to żeby otrzymać śliczną paćkę. Pakuję to to do bańki 20l i dolewam trochę ciepłej wody – tak do połowy bańki. Przy okazji dodaję kilka kropel Pektyn i zostawiam to na parę godzin.

Potem już tylko finisz… Do nastawu dodaję odrobinę pirosiarczynu potasu (na czubku łyżeczki) – niestety truskawki trzeba siarkować. Do tego 2kg cukru, trochę pożywki i drożdże. No i tu od jakiegoś czasu używam drożdży „BAYANUS IOC” – kupuję je na allegro od usera: winodomowe_pl. Celowo podaję tu nazwę bo z tego co widzę te drożdże są niesamowicie żwawe i żarłoczne – działają niesamowicie 😉

No i na trzy tygodnie mam spokój… oczywiście obserwowanie kotłującej się bańki z truskawkami to już tylko przyjemność. Poprzedni nastaw miałem wrażenie że wynajdzie koło, wyjdzie mi z bańki i pojecie sobie na spacer bo wszystko aż wirowało mi w bańce. W każdym razie jak już większość osiądzie na dnie rozpoczynam klarowanie. Tu używam cuda pt. „Turbo Klar 24h” także od tego samego gościa z allegro.

Po kolejnych kilku dniach, jak już mam czyściutko to zlewam winko znad osadu i wlewam to to do fermentora z kranikiem. Teraz już na próbę dodaję trochę cukru co by osłodzić nastaw bo te Bayanus’y zżerają cukier właściwie do zera a wytrawna truskawka jest mocno niestrawna. No i na koniec do butelek. Próbowaliśmy już dzień po zabutelkowaniu i było pyszne. Myślę, że 2-3 miesiące leżakowania dodałyby jeszcze więcej smaku ale wino póki co znika aż miło i chyba nie dotrwa aż tak długo 🙂

kwiecień 29

Miodki … Winka … sezon za pasem

Z innych nowości to ostro ruszyła produkcja win, miodów (wstawiony staropolski czwórniak i gryczany dwójniak)… sezon już niedługo.

W ramach testów bawię się tzw. wine-kit’ami. Wygląda to tak, że jacyś goście kontraktują winogrona szlachetnych szczepów, robią z tego koncentrat + drożdże, pożywki i cały ten bajzel a kończy się to zestawem do samodzielnego zdziałania. Właśnie w bańce fermentuje mi 20l wina Piesporter i szczerze mówiąc pierwszy raz widzę żeby wino fermentowało tak dynamicznie – częstotliwość bąbelków to około 2-3 na sekundę. Po prostu wali jak z karabinu 🙂

Testy miodkowe przyniosły dwa nastawy:

  1. Czwórniaczek roboczo zwany korzennym ponieważ oprócz regularnego u mnie miodu gryczanego do kompletu wpadły też ziarna jałowca… ciut orientalnych dodatków typu imbir, ziele angielskie, cynamon, goździki. Całość została lekko podgrzana (właściwie tak dla picu a nie w celu zrobienia miodu syconego) i … nachmielona 🙂 Tak, nie przesłyszeliście się – dogrzebałem się do paru staropolskich przepisów gdzie miód ewidentnie chmielono. U mnie lekko bo nie chcę stracić 10l miodu ale w końcu testy testami…
  2. Wraz z koleżanką Katarzyną dokonaliśmy zrzuty na miodki pełno-gryczane i wstawiony został Półtorak. Czas dojrzewania to tak minimum ze dwa lata… ale mam wrażenie że za kilka miesięcy po prostu wleję to w butelki i wsadzę w najgłębsze odmenty piwnicy.

W temacie owych wine-kitów to dokonaliśmy ostatnio wstępnej degustacji wstawionego w grudniu Merlota. No i co tu dużo mówić wyszło naprawdę smaczne wino. Całość nabawiła się etykiet i plastikowych kapturków, no i powędrowała do piwnicy… butelki legowisko dostały prawie na wejściu więc mam wrażenie że szybko to to zniknie 🙂

A propos kapturków foliowych to robią niesamowicie profesjonalne wrażenie… naprawdę wino mające etykietkę i kapturek wygląda prawie jak ze sklepu – polecam domowym winiarzom – warto.

grudzień 8

Produkcja wznowiona

Z lekkim opóźnieniem ale jednak ruszyła jesienno-zimowa runda warzelnicza

Na pierwszy front poszedł  Highland Heavy Ale na puchach Muntosa Gold. Zdjęcia powyżej 🙂 jak widać zaczyna się ładnie… ale kolorek i zapach naprawdę niezły

Na ten sezon nastawiam się na pszeniczne + czarne no i oczywiście pewnie na wiosnę parę warek cydra pójdzie w ruch. Koniec eksperymentów z czym popadnie i pora skoncentrować się na tym co najlepiej wychodziło w ubiegłym roku … a tak naprawdę na tym co najlepiej WCHODZIŁO. Tym razem chcę spróbować także przemysłu winiarskiego tj. pora spróbować ekstraktów winnych. Dużo to to nie kosztuje ale na pierwsze próby z winami – czemu nie. Ogólnie kolega Raku wspominał coś o winie z głogu czy jarzębiny ale to chyba raczej zostawię sobie na przyszły rok.

Powoli kończy mi się miejsce w kuchni bo stoją dwie bańki 50l miodku, fermentator z piwem … aaaa i dwie bańki 10l się nudzą 🙂 Oj nie będzie to sezon pod znakiem „mam dużo miejsca w kuchni” …