lipiec 18

Cydr domowy… pora na niego

Okazało się, że mam dostępnych parę kilo jabłek działkowych… chyba to to malinówka ale w każdym razie: małe, kwaśne i chyba doskonale nadają się na domowy cydr 🙂 Fermentor też stoi w sumie pusty.

Poszedłem więc po radę do wujka googla i znalazłem coś takiego: http://www.wino.org.pl/forum/viewthread.php?tid=2121 Przepisów sporo ale ja chyba zrobię to po swojemu czyt. mix przepisu na miód z przepisami piwnymi…

Jestem na etapie planowania ale przyjmuję, że będzie to wyglądało następująco…

  1. dorwać jakieś 5kg jabłek – część mam owych malinówek ale jeszcze ze 2 inne odmiany po 1 kg
  2. wymyć, wydrylować to to z pestek i gniazd nasiennych, przepuścić przez maszynkę do mielenia
  3. napakować w to 1kg cukru + zalać wodą do 22-23 litrów
  4. dodać wspomnianych już wcześniej drożdży McGywerów pt. Bayanes 🙂 + pożywka
  5. dorzucić do kompletu trochę goździka, trochę kory cynamonu, jakieś 10-20g kwasku cytrynowego, odrobinkę pirosiarczynu co by odkaziło nastaw bo pasteryzować tego nie mam zamiaru…

Cydr robiony z kitów wychodził zazwyczaj rewelacyjnie… tym razem myślę, że nie będzie gorzej 😉 a i pewnie do końca lata jeszcze z jeden dwa nastawy się zrobi….

 

Ten przepis został poprawiony tutaj.

lipiec 13

stracona szansa… stracone to… stracone tamto

Dziś nawinął mi się pewien artykuł:

http://jacor.salon24.pl/322857,zmarnowane-szanse

I akurat dziś trafiła mi się okazja rozmowy z panem Ireneuszem podczas Auli Roadshow w Olsztynie. Człowiek przemile zakręcony… żyje swoją pracą i ustanowionym prawem. Siedzi mocno w temacie… ale w czasie spotkania do białości doprowadził mnie temat tego, że nie da się w tym kraju opatentować technologii nie mającej fizycznej reprezentacji. Klasyka to maszyna szyfrująca zrobiona w pudełku jest możliwa do opatentowania… ale to samo zrobione jako aplikacja komputerowa z unikatowymi algorytmami itd. takiemu opatentowaniu już nie podlega. Choćby działała identycznie… BO NIE JEST FIZYCZNA. Budując takie prawo sami sobie strzelamy w stopę, każda firma informatyczna 100 razy pomyśli zanim cokolwiek zrobi w tym kraju…. prrr strzelamy w jaja bo inaczej nie idzie tego nazwać. Jak ktoś mi powie kolejny raz o tym jak ten kraj wdraża n-ty program ułatwiania przedsiębiorczości, e-państwa czy innego podobnego to po prostu chyba mi ręce opadną.

Do kompletu przeczytałem sobie powyższy artykuł… przypomniałem sobie wczasy poza krajem… Chorwacja, Czechy, Włochy, Peru itd…. COKOLWIEK. Pełno tam małych browarów, winiarni, desylarni. Ostatnio w Pradze co 100-200m nawijałem się na jakiś wyszynk! Radzą sobie z tematem bez żadnego problemu… a u nas? Głupie przepisy, wsadzanie podatnikowi jeża w dupę przez urzędnika w każdym możliwym momencie itd… Traktowanie przedsiębiorcy czy prywatnej osoby jako przestępcy w każdym możliwym momencie… a ty udowadniaj, że nie jesteś wielbłądem.

Na zlanie czeka 100l miodu: gryczano-spadziowy-korzenny niesycony trójniak… jestem z niego dumy i wiem, że spokojnie mógłbym stawać w konkury jakościowe z wieloma…. władowałem w to ponad 1.000zł I DO KURWY NĘDZY NIE MOGĘ TEGO LEGALNIE SPRZEDAĆ…

P.S. Jeśli ktoś ma ochotę na „kiełbaskę z grilla” w cenie 25zł … (bo inaczej się nie da)… to proszę o kontakt… 😛

lipiec 7

Praga: Pivovarsky Dum

Tym razem kolejny Praski Browar Restauracyjny pt. Pivovarsky Dum. O ile wcześniej opisywany Browar Strahovski czy Novomestsky znajdowały się w części historycznej… zaznaczę CICHEJ części historycznej to Pivovarski Dum znajduje się przy ulicy o dużym natężeniu ruchu. Co tu owijać – samochody, tramwaje itd. pełen jazgot wielkiego miasta… Był to ostatni browar zwiedzony tego dnia więc niestety i opis będzie dosyć hmmm krótki 🙂

A propos tramwajów to wszystkie browary, które zwiedzałem w Pradze znajdują się w zasięgu linii tramwajowej 22. A ponieważ i mój nocleg znajdował się koło przystanku tej linii to była to chyba najczęściej okupowana przeze mnie linia w Pradze… (warto w Pradze kupić sieciówkę)

Sama restauracja wyglądem wewnętrznym jest stylizowana na starą ale jakoś tak niezbyt przekonuje. Dużo stali, miedzi, kafelki, krzesła a nie ławy przy stolikach itd. W środku nie widziałem kadzi i niezbyt miałem jak zwiedzić całą knajpę. Ewidentnie nie chwalili się tym tak jak inne browary. Sama obsługa, co w sumie jest wyjątkiem dla Czech, była bardzo miła i w momencie gdy kończyło mi się piwo już kelnerka podchodziła z zapytaniem czy chcę następne 🙂 A propos piw to spożyłem tam dwa tj. jasnego pilznera oraz tmave. Oba jakoś tak nie powalały na kolana ale były sporo tańsze niż na Strahovie. Tmave miało tą samą przypadłość co Strahovskie tj. bardziej przypominało jakiś podgatunek stouta niż „ciemne czeskie”…

Ogólnie hmmm średnio ale myślę, że następnym razem wpadnę tam na początku ścieżki niż na jej końcu bo problemy z pamięcią niezbyt przyczyniają się do sporządzania opisów 🙂

 

Kategoria: Podróże | LEAVE A COMMENT
lipiec 5

Praga: Novomiestsky Pivovar

To drugi browar, który zwiedziłem tego dnia… Lokalizacja to jedna z małych uliczek koło samego centrum Praskiej starówki. Sama knajpa z ulicy niezbyt rzuca się w oczy. Tylko te flagi 🙂 Adres to Vodickova 20… W Sumie tam wszędzie jest metro czy tramwaj więc naprawdę nie problem podjechać prawie pod samą knajpę.

Galeria zdjęć naprawdę duża bo w tej knajpie skoncentrowałem się na zwiedzaniu a nie testowaniu piwa 🙂 Sama knajpa widać, że dużo włożyła w wystrój. Zaraz na wejściu można zobaczyć kadzie a całe ściany obłożone są starymi narzędziami piwowarskimi czy butelkami. Cała knajpa to po prostu piwnica kamienicy zamieniona na wielokomnatową restaurację. W wygląd sporo włożono – naprawdę jest tu ładnie a i jak widać na zdjęciach są tu zaułki, w których trzyma się piwo choć nie są tak wyeksponowane jak np. w Łódzkim Bierhalle. Sporo jest niewielkich sal gdzie można sobie siąść nie mając na głowie tłumu ludzi. Tu chyba niestety to co mnie odstraszyło od kolejnego piwa to zdecydowane nastawienie na część restauracyjną a nie piwną. W każdej z tych małych salek siedziało jakieś towarzystwo … jedząc i jedząc a piwo hmmm czasem było. To po prostu jadłodajnia… wraz z rezerwowanymi stolikami dla wycieczek niemieckiej geriatrii. Te małe sale jakoś tak bardziej pasują mi do zacisznych miejsc jadalnych niż do wesołej knajpy. Produkcja piwa jest tu dodatkiem a nie podstawą egzystencji restauracji.

Do picia trafił mi się Svetly Leżak za 38 koron, który okazał się klasycznym niefiltrowanym pilznerem. Był spoko ale nie zdecydowałem się na następne…

Na stolikach, jako podkładkę, można znaleźć rysunek przedstawiający kierunek zwiedzania knajpy oraz rozmieszczenie jej strategicznych elementów. Co tu dużo mówić po wypiciu pierwszego piwa udałem się na zwiedzanie ale niestety kończąc wycieczkę wylądowałem koło kuchni (widać na zdjęciach że trafiłem do części zdecydowanie nie dla gości) gdzie jedyna droga prowadziła już do  „exit” czyli do wyjścia na ulicę. Mając w perspektywie kolejny browar do zwiedzenia… nie wróciłem już do knajpy.

Co ciekawe przy wyjściu jest też gablotka z produkatmi do sprzedaży…. sami zresztą zobaczcie ostatnie zdjęcia z galerii…. 😉 Koszulki, kufle itd. Na dole widać taką smukłą flaszeczkę, która jest… Wódką z piwa i to aż 50%…

Podsumowując: ceny piwa w sumie niskie… i jeśli chcesz zjeść (czy dobrze to nie sprawdzałem ale ludzików było sporo) to zajdź tam. Na samo piwo to lepiej jedź na Strahov bo i większy wybór i jakoś tak bardziej tam piwnie a nie restauracyjnie. Nie wiem czemu ale jakoś ten Novomiestsky Pivovar za bardzo moim zdaniem jest nastawiony na dojenie turystów.

lipiec 3

Praga: Klasterni Pivovar Strahov

No to ruszam z zaległymi wpisami dot. browarów restauracyjnych w zwiedzanej w czasie urlopu Pradze. Na początek browar klasztorny Strahov…

Zanim przejdę do produktów, które można tam nabyć parę słów ogólnie 🙂 Browar znajduje się bardzo blisko Hradczan. W sumie jeśli wiadomo gdzie szukać łatwo tam trafić bo wychodząc z Hradczan, głównym wejściem, idziemy cały czas prosto trzymając się lewej strony sznurka kamienic. Potem ciut lekko w górę i po lewej stronie pokaże się wejście do dawnego klasztoru Strahov… no i tu już sami przetrzepcie sobie podwórzec. Warto nadmienić, że sam klasztor też warty jest zwiedzenia.

Sama knajpa niby znajduje, się w samym centrum Pragi, w mocno turystycznym miejscu, ale nie jest zdeptana przez owych „turystów”. Piszę w cudzysłowie bo bardziej chyba trzeba to nazwać stonką turystyczną. Ci co widzieli most Karola w środku sezonu wiedzą o co chodzi. Wracając do tematu: ludzi w niej niewiele, sama knajpa czysta i schludna. W środku zobaczyć można kadzie i mi akurat trafił się proces ważenia. Widać, że chłopaki nie odstawiają maniany tłukąc piwo gdzieś poza knajpą.

Co ciekawe w Czechach większy nacisk niż na piwo kładzie się na jedzenie. Stąd też zamawiając piwo zamówiłem od razu deskę mięs pt. pivovarskie prkenko. Dostałem w komplecie pieczoną na domowo karkówkę, chorizzo, jakiś sklepowy baleron, masło i pieczywo. Nie było źle a i całe pozostałe menu prezentowało się całkiem nieźle.

Przechodząc do trunków. Kilka piw w karcie mają 🙂 Ja zdecydowałem się na następujące:

  • Waizen…. to poszło na początek. Alko 5,3%. Mało gazowany. W smaku – idealny waizen. 59 koron
  • Sv Norber tmavy… Alko 5,5% W sumie spodziewałem się czegoś w stylu Czarnych Krushovic czy Czarnego Koziołka ale to co dostałem było czarne z przypalanym słodem i bez dwóch zdań bardziej przypominało mi to jakiegoś stouta niż „Tmave” piwo. Piana szybko opadła. Samo w sobie było smaczne i wchodziło aż miło. Cena także 59 koron.

Miałem jeszcze ochotę na IPA lub bursztynowe ale niestety Czeski standard obsługi klienta zniechęcił mnie do tego. Pora pójść do następnego 🙂

Podsumowując: jak dla mnie czad, ceny z sensem, jest co zjeść. Ogólnie: warto tam trafić.