Piwo domowe z ekstraktu
Tym razem wpis natury technicznej a nie stricte piwnej. Paru znajomych zaczyna robić własne piwka i co chwila powtarzam tą samą śpiewkę jak zrobić piwo w domu. Zaznaczam od razu: nie mam czasu na zabawę w gotowanie i wszystkie piwa robię z ekstraktów. Uważam, że to dobry sposób na rozpoczęcie przygody z własnym piwem: efekt właściwie pewny a ilość roboty i nieskomplikowana procedura tylko ułatwia wejście „w świat”. Jak puchy nie będą już „jarać” to siadajcie do ziarna – przygoda ciekawsza.
Krok 1: surowiec i narzędzia
Początek to miejsce na fermentację – ja używam frementatorów z browamatora. Kupuję taki z kranikiem + bez rurki na górze. Do kompletu warto dokupić termometr w pasku naklejany na bok bańki oraz tzw. reduktor osadów (taki mały „dżingiel” do nałożenia od wnętrza na kranik).
Dodatkowo warto też kupić sobie coś do mieszania – u mnie jest to plastikowa łyżka… ale ważne TYLKO do piwa. Nie używam jej do zup czy innych bigosów 🙂
Z materiałów potrzebujesz jeszcze: butelki, kapsle, kapslownicę. Butelki zdobywa się tak: ogłaszasz „ROBIĘ PIWO” i robisz imprezę w domu zakazując przynosić ze sobą puszki. Po zakończeniu zbierasz butelki, opłukujesz je (szybko póki pozostałe resztki nie zeschną się na dole) i masz gotowy materiał. Kapsle i kapslownice kupujesz … Pomysł ze zbieraniem zużytych kapsli i użyciem ich ponownie podaruj sobie.
Do wyrobu warki potrzebujesz puchę… minimum jedną – tu oferta duża itd. W komplecie dostajesz: nachmielony ekstrakt oraz pod plastikowym kapselkiem puszki woreczek z drożdżami a także czasami nawet instrukcję. Tu pojawia się mały niuans bo w instrukcji piszą, że aby było dobrze to trzeba to jeszcze dosłodzić i polecają kilo cukru… ja zrobiłem tak tylko raz – zapach rafinerii odstrasza. Jak ktoś chce jechać po kosztach to proszę ale ja zdecydowanie polecam nabycie drugiej puszki (tu uwaga NIECHMIELONEJ). Kupując na necie przeważnie są w oddzielnych działach niż te chmielone. Pucha powinna pasować do gatunku piwa tj. ciemne do ciemnych, jasne do jasnych itd. ale tu właśnie jest pole do manewru nawet robiąc piwo z puchy. Właśnie to jaką drugą puchę dodasz możesz wpłynąć na to co wymyślił producent w podstawowej puszce. Polecam wizytę na stronach np. WES – wybór duży. W każdym razie ja zawsze dodaję drugą lub dwie mniejsze w różnych smakach (łącznie ok. 1,8kg) a nie cukier czy słód w proszku. Czasami używam też od razu zestawów dwu puszkowych (Muntos robi takie np. Stout wersja Gold).
Krok 2: Zalewamy i fermentacja burzliwa
Zalanie puszek wydaje się trywialne… ale opiszę jak ja to robię bo o to jest sporo pytań:
- Najpierw czyszczenie fermentatora tj. myję go, czasem też przepłukuję pirosiarczynem np. gdy rozpoczynam sezon i fermentator stał parę miesięcy nudząc się
- Gotuję czajnik wody (ok. 2,5l)
- Otwieram puchy i przygotowuję je do wlania (warto je przedtem wsadzić do ciepłej wody na 1h żeby słód był ciut bardziej płynny)
- Wlewam czajnik wody do fermentatora lejąc po ściankach tak żeby wrzątek przy okazji zdezynfekował choć trochę sprzęt. Przy okazji opłukuję też łychę do mieszania
- Wstawiam drugi czajnik wody
- W międzyczasie wlewam zawartość puch do fermentatora i łychą staram się tak to zamieszać żeby słód się rozpuścił – ważne jest to żeby robić to w gorącej wodzie bo w zimnej niestety można mieszać dłuuuugi czas.
- Po drugim zagotowaniu wody część z niej wlewam do opróżnionych puszek żeby rozpuścić to co pozostało, reszta wody idzie do bańki. Uważaj wrzątek bardzo mocno nagrzewa puchę – można się poparzyć.
- A teraz to już tylko odkręcam kran aż zacznie lecieć naprawdę zimna woda i za pomocą puszek dopełniam wodą do owych 22l. Celowo używam do tego puszek żeby do końca wypłukać z nich ekstrakt. Po dopełnieniu woda powinna mieć w okolicach 20-23 stopni temperatury. Uważaj na to bo drożdże w zbyt wysokiej temperaturze zdychają a w zbyt niskiej zapadają w letarg.
- Na sam koniec wsypuję drożdże + ostatnie zabełtanie całości
- Dekiel na wierzch (bez domykania bo ciśnienie wysadzi fermentator) i czekamy… Po dobie na wierzchu powinieneś mieć piękną warstwę piany, która zniknie po kolejnych 2-3 dniach. Zasadniczo piwo w tym czasie ma jeszcze mało alkoholu w sobie i jest mocno podatne na zakażenia – unikaj trzymania fermentatora otwartego na oścież w czasie fermentacji. Niektórzy praktykują tu mieszanie brzeczki co jakiś czas w celu napowietrzenia – ja tego nie praktykuję. Moim zdaniem jednak druga skrajność tj. kupienie fermentatora z rurką u góry i domknięcie dekla na czas fermentacji to przesada – nie możesz śledzić przebiegu procesu – oglądanie pianki jest przyjemniejsze niż bulgot rurki 😉
Krok 2: Zlanie znad osadów
Po około 5 dniach stawiam fermentator na stół i zlewam całość do gara tak żeby osad zbytnio się nie podniósł. Po zlaniu na dnie fermentatora mamy około 1-2cm lepkiej mazi… czyścimy to i piwo wraca na swoje miejsce. Ten zabieg powoduje że usuwamy z młodego piwa część osadów – przy końcowym zlewaniu do butelek dużo mniej idzie nam tego do flaszki i piwo będzie bardziej klarowne.
Krok 3: Kapslowanie
Teraz najbardziej pracochłonna część robienia piwa:
- 40 butelek ląduje w wannie i zalewam to ciepłą wodą z odrobiną płynu do mycia naczyń
- Moczy się to to ze 2-3h żeby wszystkie osady, nalepki itd. miały czas się namoczyć
- Potem już upierdliwa robota – każdą flaszkę trzeba opłukać, zdjąć nalepkę, zajrzeć do środka czy coś nie zostało na dnie i poddać sterylizacji (moczenie lub wypsikanie od wnętrza pirosiarczynem).
- Flaszki lądują na suszarce… no to właśnie taka miła choć ciut drogawa zabaweczka którą warto nabyć. Są takie zintegrowane z mechanicznym sterylizatorem.
- Do każdej flaszki wsypuję ok. ćwierć lub pół łyżeczki cukru – ten zabieg zapewni ci gaz z butelce … nie przesadzaj bo widok wybuchających butelek nie jest miły. Używam tu cukru, jest go tak mało że nie wpływa na smak a rozpuszcza się lepiej niż słód w proszku.
- Teraz zlewam piwo do butelek i kapsluję. Na koniec przyklejam etykietę…
Krok 4: Fermentacja cicha
Tu już jest miło… butelki powinny leżeć w około 20-25C przez około tydzień. To ten cukier co dodałeś na końcu powinien pozwolić drożdżom na zrobienie gazu.
Krok 5: Leżakowanie
Teraz na 1-5 miesięcy do piwnicy… wiem – trzeba mieć nieludzką cierpliwość żeby tyle wytrzymać 🙂 Ale metodą jest zrobienie od razu kilku warek, jedna po drugiej – bardziej zajmujesz się robieniem kolejnych niż niecierpliwym zerkaniem jak tam idzie dojrzewanie.
No to i tyle… potem pijemy 🙂
Na koniec jeszcze kilka rad:
- Warto kupić pirosiarczyn w dużym opakowaniu np. 1kg – starczy na długo a i nie będziesz miał skrupułów raz na jakiś czas przemyć narzędzia.
- Czystość, sterylizacja i jeszcze raz czystość to twoi przyjaciele a nie wrogowie czy zło konieczne. Nic tak nie wk…wia jak wyjęcie z piwnicy po paru miesiącach piwa, które jest skwaśniałe bo „sie zapomniało” umyć fermentator czy na dnie butelki została odrobina jakiegoś syfu. Gorsza jest jednak dezaprobata osoby, którą poczęstujesz takim piwem, o którym już pewnie trajkoczesz na lewo i prawo.
- Chroń wnętrze fermentatora przed zarysowaniem
- Warto na etykiecie zawrzeć datę i jakich materiałów użyłeś – potem, jak bierzesz po pół roku czy roku piwo w dłoń, jesteś w stanie ocenić z czego i kiedy robiłeś piwo. To potem pomaga ocenić jakie gatunki dobrze ci wychodzą i co ponowić 🙂 Ja cały czas trzymam po kilka sztuk piw z warek sprzed 2-3 lat i systematycznie je podpijam. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że i nawet 3-letnie piwo smakuje doskonale.
- Warto kupić drukarkę i samemu tłuc etykiety… Znalezienie jakiegoś magika do Corela czy innego programu graficznego, który przygotuje ci wzór etykiet nie powinno być problemem. Samodzielne modyfikowanie tekstów na niej to już potem prościzna.
- Pamiętaj że etykieta świadczy o tobie. Dzięki niej osoby które częstujesz piwem nie patrzą na to jak na podejrzaną ciecz a na produkt profesjonalisty. Nic tak nie deprecjonuje piwowara jak zostawienie starych etykiet z oryginalnych piw … Piwo się liczy, jego smak i w ogóle, ale spójrz na półki w sklepach to WYGLĄD produktu zachęca do niego a nie smak. Nawet jeśli piwo będzie rewelacyjne ale podane w obrzydliwy sposób to nie zyskasz tą drogą fanów swoich piw.
Zrobiłem 2 piwka z puszek i jednak przeszedłem na stronę zacieraczy. Z ziarna można zrobić dużo, dużo więcej – jest pole manewru i na rodzaje słodu, i na sposób zacierania, i na chmielenie. W sumie robienie z puszek pozbawia połowy tego (zacieranie i chmielenie) – dla niektórych „tylko”, dla mnie „aż”.
Rzeczywiście wymaga to dużo więcej czasu na przygotowanie nastawu, 6 godzin to taki przeciętny czas na zatarcie i nachmielenie, potem jeszcze trzeba trochę pokombinować przy zadawaniu drożdży, no i sprzątania w kuchni dużo więcej.
Ja puchę potraktowałem jako eksperymentalne preludium nie całkiem poważnie, może źle wybrałem. Fakt – 1/5 stanowiła glukoza, gotowy smak rozczarowywał. Sześć kolejnych warek było z zestawów zaciernych, a kolejne z własnych proporcji. Piwo z puchy jest tyleż drogie co nudne, banalnie proste i dlatego idealne na 1. raz. Poprzez przemysłowy surowiec pozbawione 100% charakteru piwa domowego. Nie ma też o czym opowiadać. Oczywiście kto co woli.
Na początku jest najgorzej, pomijam tu cierpliwość która wydaje się niezbędna i przez pierwsze miesiące trzeba kupować drogie piwa ze sklepu (przecież już nie koncerniaki). Chodzi o małą przepustowość. Idealnie mieć już na starcie z trzy fermentory, żeby szybko dorobić się zapasiku. Nie mając takowego, nie warzyć piw wymagających leżakowania (koźlak, p. bałtycki) – mój błąd. Pewnym rozwiązaniem jest resztkowy podpiwek.
Zgadzam się całkowicie w sprawie etykiet. Niepoważnie jest komuś podarować butelkę nijakiego napoju. Z tym że ja wypracowałem oryginalny sposób znakowania. Etykietę mam tylko jedną (może zaprojektuję jeszcze jedną dla piw ciemnych) naklejana tylko na rozdawane butelki. Natomiast każde bez wyjątku szkło jest opatrzone „krawatką” i na niej umieszczam info. Zauważyłem jednakże, iż mało kto oficjalnie zwraca na nią uwagę. Może literki są za małe, a może po prostu boją się, iż informacje nic im nie powiedzą 😉 Na kegach umieszczam powiększone jedno i drugie.
To świetne hobby, szczególnie w czasach gdy wielu ludzi jest przekonanych o niemożliwości uwarzenia piwa w domu. Bezcenne są sparaliżowane miny niektórych ludzi, inni trzeźwo próbują poprawić: podpiwek. Odpowiada się, że piwo, prawdziwe piwo, podpiwek zresztą czasem też, z poprodukcyjnych resztek. I jak ze wszystkim – duża produkcja to duże oszczędności, roboty wszakże się nie liczy.
Jednak uważam, że prawidziwe piwo domowe tylko ze słodów z zacieraniem. W necie jest obecnie duży wybór słodów i można eksperymentować, np. tu: http://beermaker.pl
Fermentacja cicha to jednak coś innego chyba niż tu opisałeś…