czerwiec 25

Cidrerie D’Anneville – cydr po normandzku

Tym razem w końcu uderzyłem w przywiezionego z Wilna Cydra… alko 4%, but. 0,7l

Na początek… kurcze to szampan czy cydr? 🙂 Butelka jest wypasiona, korek jak od szampana też pełen odlot. Sam cydr zlany w kufel bąbelkuje na maxa ale piany nawet chwilkę po nalaniu właściwie nie było. Kolorek bursztynowy i idealnie klarowny. Pierwszy łyczek i hmmm dziwne to to. W sumie jabłkowe ale jakby te jabłka tak całkiem sporo leżały na ziemi przed zebraniem a potem nikomu nie chciało się wycinać tych nadgniłych kawałeczków 🙁 W sumie fajnie gazowane i naprawdę czuć owe jabłka i do kompletu niewiele słodzone. Pije się miło – taki miły napój, w sam raz pod parasolką na słoneczku (k…wa GDZIE JEST LATO !!!). Jednak spokoju nie dają mi te nutki zgniłego jabłka. Jakoś tak nie wiem czemu mi się to wkręciło i nie daje o sobie zapomnieć.

Ogólnie: 7/10 Ciekawe samo w sobie ale na jeden raz… czyli spróbować i pamiętać co to jest żeby kupić coś innego 🙂

czerwiec 19

Svijansky Baron

Tym razem niepasteryzowany czeski wynalazek… specjalnie na życzenie takiej jednej 🙂 alko 6,5%

Piwo po zlaniu w kufel ma ładny kolorek… tym razem podam jego wygląd: kolorek 🙂 Samo piwo idealnie klarowne. Pianka gruboziarnista, znikła już po momencie. Zapach słodowy bardzo słabo wyczuwalny. W smaku czuć mocno chmiel i to do poziomu drętwienia języka. Gazu też bardzo dużo. Właściwie to czuć tylko ten chmiel i nic więcej. Właściwie to w sumie jest to klasyka pilsnera ale nie wiem czemu mi to nie podchodzi.

Piwko ma na krawacie oznaczenia, że wygrało jakiś konkurs w Czechach. Jak dla mnie to chyba coś źle się dzieje u naszych południowych sąsiadów, że tak mocne piwo (w stosunku do tego co się u nich normalnie pija) zdobywa „Zlata  Medaile”. Albo ja mam zły dzień na coś tak chmielonego albo po prostu to nie moja liga… Od dawna mam opinię że mocne piwa Czechom to słabawo wychodzą. Etykiety są skrajnie ubogie – brak tylnej, gdzie pewnie były informacje kto to zrobił i po co 🙂

Wizyta na stronie producenta … ogólnie fajnie: czysto, przejrzyście… co prawda pomysł zamknięcia treści strony w boksie na środku taki sobie ale i tak lepiej niż flash… W sumie jak lookam co oni tam produkują to rzeczywiście trafiłem na najmocniejsze z puli … ale widzę, że jest cała rozpiętość o 10% do 15% ekstraktu. Przy kolejnej wizycie w znajomym sklepie pewnie wezmę coś innego do testów… i może lepiej mu pójdzie.

Podsumowując: 5/10 Może i dobre piwo ale z chmielem to po prostu przeginka…

czerwiec 17

Książece … małymi literkami tyskie

Dziś w ramach beki ponabijam się ciut z Książęcego prawie Tyskiego… alko 5,7%, 12% ekstr.

Piwo po zlaniu w kufel pieni się średnio, piana znika po chwili pozostawiając tylko paro milimetrowe pozostałości, które trzymają się aż do końca. Kolor bursztynowy, idealnie przejrzysty jak na koncerniaka przystało. Zapach ledwo wyczuwalny, także jak na koncerniaka przystało … w dalekiej oddali czuć jakieś nuty słodowe. Pierwszy łyczek ujawnia prawdę: średnio chmielony, drapiący gazem w język lager… ma jednak coś w sobie i jednak nie przystaje do zalewających rynek Gronie. W sumie pije mi się je w miarę miło…

Teraz zaczynam nabijkę… parę la temu gdy bywałem na południu kraju zdarzało mi się pić TYSKIE KSIĄŻĘCE… tym różniło się od swojego masowego kolegi, że etykieta, w sumie podobna, była jednak złota ale co ważne JASNO I WYRAŹNIE była zaznaczona tam marka browaru. W smaku też było jakieś takie inne i jakieś takie lepsze od Groni. Nie przypominam sobie żebym to piwo pił w wersji beczkowej ale tak zawsze pozostawał sentyment do zapomnianej w nawale marketingu marki. Teraz jednak pod-marka stała się marką samą w sobie 🙂 a nazwa Tyskie zostało przeniesione w narożnik (okrągłej :-)) etykiety. Nie wiedzieć czemu takie marketingowe zagrania po prostu bawią mnie na potęgę. Etykietka zubożała, znikły gdzieś medale itd. a może ich tam nigdy nie było? Właściwie to może było odwrotnie – książęce zostało tyskim żeby znów wrócić na należne sobie miejsce?? W sumie przewrotne gierki słowne ale mnie to po prostu bawi … choć to śmiech z zaciśniętymi zębami bo praca dawnych piwowarów stała się narzędziem do dojenia kasy jakiegoś buca od marketingu. Znikli piwowarzy – została maszyna i linia produkcyjna, została marka … i etykieta.

Nie wiedzieć czemu zacząłem szukać owych medali… były nim nagrody w The Brewing Industry International Awards … jedno co mnie tu rozbawiło to rzeczywiście medale były ale dla Gronie… arcyzabawne jest jednak towarzystwo: Wojak Wszechmocny x2 🙂 Dalej drążąc trafiłem na stronę Kampanii Piwowarskiej do działu Awards… gdzie w ramach wrodzonej upierdliwości przetrzepałem wszystkie lata wstecz… a tam?? Roczniki 1997 i 1999 witają Książęce w „gronie” medalistów 🙂 To rzeczywiście oddaje czas kiedy miałem okazję pierwszy raz pić to piwo.

Podsumowując: 6/10 Jak cię mogę, bez rewelacji, jest sentyment i właściwie nic więcej…

czerwiec 14

Orkiszowe z Miodem rodem z Browaru Kormoran

Tym razem prosto z rozlewu trafiło do mnie piwko z Browaru Kormoran zwane Orkiszowe + miód. Alko 5.1%, Ekstrakt 14,5%

Pierwsze co to butelka jeszcze ciepła… wprost z linii produkcyjnej 🙂 Drugie to kolejna etykieta rodem z Warmii (Tomek: znów pełen Szacun). Zlane w kufel jest bursztynowo-żółtawe (cholera chyba wezmę kolejnym razem paletę farb Duluxa albo będę kolory w HEXach podawał) i w miarę przejrzyste mimo że na etykiecie piszą, że niefiltrowane. Pianka jest, gruboziarnista, trzyma się w miarę nieźle, aż do końca. Zapach… hmmm mi to daje trawą/słomą (nie „ziołem” ale łąką) i czymś słodkim w tle. Ta trawa to pewnie chmiel aromatyczny ale odnoszę jakoś takie wrażenie świeżości …

Dobra – pora na pierwszy łyczek: hmmm miodzio… dosłownie 🙂 Mocno czuć aromatyczny chmiel, gazowane średnio ale gaz właściwie głaska język a nie drapie. Do kompletu czuć miód jak w Miodnym tj. inny niż w Ciechanie Miodowym, nie wiem skąd oni go wzięli bo niby to klasyczny wielokwiat ale jest jakieś takie zupełnie inne. Zasadniczo mi trochę przeszkadza ten chmiel ale kolejne łyczki w szybko oddalającej się tafli piwa mówią same za siebie. Czy doskonałe … hmmm nie wiem – na pewno bardzo dobre i jest zdecydowanie czymś nowym na rynku… pozostałymi flaszkami miałem podzielić się z bratem, który uwielbia miodowe piwa ale raczej nic z tego (dostał SMSa i jeszcze się nie odezwał … widać nie chce :-))

Na koniec zadziwiła mnie data przydatności… dziś lane… a data do 26 lipca… no jestem pod wrażeniem…

10/10 Za innowację, za smak, za etykietę… byle tak dalej.

Cena: bezcenne 😉

P.S. Errata … braciak właśnie tu gna więc jednak nie zostaną dla mnie 🙁

czerwiec 13

Vilniaus Alus

Kolejna ciekawostka rodem z Litwy. Tym razem malutka pszenica Vilniaus Alus. Alko 5%

Na pierwszy rzut oka… hmmm kapsel typu twist-off w piwie tego gatunku po prostu cieszy 😉 Po wlaniu w kufel piwo jest mętne i ma dosyć dziwny kolor bo ni to jasny bursztyn ale z jakimiś takimi żółto-różowymi wkrętami… W nos od razu uderza zapach pszenicy ale z baaaaardzo mocnymi cytrusowymi nutami (jakby ktoś dolał do niego tonę soku grejfrutowego). Zapach mocno kojarzy mi się on z Schofferhofer’em Grapefruitowym lub z testowanym kiedyś Agrum Bocq. Piana była przez moment ale chwili już nic.

Pierwszy łyk jednak daje zupełnie inny efekt… przede wszystkim to to w smaku nie ma nic wspólnego z pszenicą!! A na pewno nie w tradycyjnym tego znaczeniu. Właściwie to smak jest tak zaskakujący, że ciężko go opisać… przede wszystkim czuć jakiegoś cytrusa, do tego jakieś nuty pszenicy i tak naprawdę mi tu dominuje smak klasycznego koncernowego lagera. Ogólnie to jakby wymieszać Tyskie z Orkiszowym z BK i do kompletu wrzucić w to pół grapefruita… aaaa i zero słodzików itd.

6/10 Smak taki sobie, ładnie zrobiona butelka itd. … całość po prostu dziwna i w Polsce drugi raz bym go nie kupił…