październik 16

Franziskaner

Tym razem … pszeniczne piwko prosto z Monachium czyli Franziskaner. Alko 5%, ekstraktu 11,8%

Po wlaniu w kufel mamy ładny bursztynowy kolor, piwo mętne jak na pszenicę przystało, brak osadów bardziej stałych (flurów). Piany sporo ale nie jest zbyt „agresywna”. Od razu czuć bananowo-goździkowy zapach. Pierwszy łyczek: czuć gaz, czuć dobre pszeniczne piwo. Goryczka słaba i ogólnie fajnie drapie w język. Ogólnie słodkawe ale w normie.

Piwko to miałem okazję spożywać także w Monachium w ogródku piwnym Spaten’a i powiem że to co piję mocno jakościowo nie odstaje od tamtego pitego z kija. Kawał dobrego piwa choć tamto pite w środku lata, podczas urlopu było po prostu „piwem podczas urlopu” – zupełnie inna liga 🙂

Ogólnie: 10/10 … i takie powinno być piwo.

Kategoria: Piwka | LEAVE A COMMENT
sierpień 21

Monachium – ogródki piwne

W czasie urlopu udało mi się wraz z kolegą Piotrkiem wyskoczyć do Monachium w celu „zwiedzenia browarów”. Problem w tym, że wizyty w browarach trzeba umawiać dużo wcześniej a ilość ogródków piwnych niestety jest tak duża że ni jak nie idzie dotrzeć do owego browaru.

Ogólnie pierwsza próba była skierowana na browar Lowenbrau, który okazało się że jest jedną korporacją wraz ze Spaten itd. a w konsekwencji oznacza to że browary typu Franciszkanera itd. to wszystko ich własność. Na zdjęciach widać jedną z ich siedzib. Fajnie wyglądała też armada przenośnych budek piwnych. Co ciekawe siedziba znajduje się w środku miasta a zapach gotowanego słodu niesie na parę ulic w koło 😉 Niestety nie udało nam się wkręcić jako „klub piwowarski z Polski wraz z fotografem” bo wycieczki idą tylko z rana i już ni jak się nie dało.

Alternatywą okazał się ogródek piwny, który znajdował się niedaleko i serwował piwka wprost z ich siedziby … na pierwszy front poszedł Franciszkaner wefe hell czyli tradycyjne piwko pszeniczne i Lowenbrau Triumphator, który okazał się czarnym piwem bardzo podobnym do czarnych Krusovice. Śniadanko podparliśmy jedzeniem w postaci kiełbasek z kapustką i precelkami. Bez dwóch zdań – zaczęło nam się miło robić i nie zamierzaliśmy tego szybko kończyć.

Piotrek twierdził, że zna ogródek piwny Augustinera … który w linii prostej znajdował się może 1km od poprzedniego ogródka … a mimo to kurs wykonaliśmy via metro, dworzec główny, tramwaj itd. Sam ogródek okazał się naprawdę ciekawy bo na zewnątrz znajdowało się po prostu parę setek ław, piwo i żarcie podawano jak w supermarkecie tj. były stanowiska z kiełbaskami, kluchami, piwem lanym prosto z beczki itd. a przy wyjściu znajdowały się stanowiska kasowe kasujące za nabyte towary. Wszystko widać na zdjęciach. Polewkę mieliśmy gdy przed nami zajechał melex z całym tyłem załadowanym kuflami po piwie. Chłopaki mają tak duży obrót że kufle zwożą melexem a nie ręcznie.

Gdy zaczął padać deszcz przenieśliśmy się do środka gdzie, jak widać na zdjęciach, trafiliśmy na potężną knajpę. Sklepienie wykonane w kształcie beczki, kelnerzy w gatkach a’la Bawaria, kelnerki też ubrane jak trzeba 🙂 itd.

Ogólnie impreza wyszła nam czadowo, ogródki piwne Monachium należy uznać za atrakcję, która powali … dosłownie.

Same piwka też są po prostu rewelacyjne.