wrzesień 23

Warmiński Festiwal Dziedzictwa Browarniczego 2013

Miałem w piątek okazję wpaść po raz kolejny na tą imprezę…

Invalid Displayed Gallery

Zdjęcia powyżej… ale dorzucę też słowo komentarza: oprócz publicznego warzenia piwa Rosanke odbyło się też spotkanie różnych osób poruszających się po branży piwowarskiej. Ogólnie rozmowa wyszła od problemów z zakładaniem nowych browarów rzemieślniczych u nas (wątek prowadził Paweł Błażewicz) po czym wątki mnożyły się i ginęły w przeróżnej dla mnie konfiguracji 🙂

Na pewno ciekawą sprawą jest chęć rozpoczęcia cyklicznych spotkań związanych z piwem. Sama forma jest jeszcze nieznana ale moje preferencje to „coś więcej niż samo spożycie”. Napić się można wszędzie – moim zdaniem warto tu pochylić się i przygotować jakąś tematykę spotkania. Tak żeby miały w sobie coś oprócz doborowego towarzystwa i pełnego kufla bo to się szybko nudzi. Moim zdaniem wyjątkowo dobrą robotę robi tu, na gruncie Trójmiejskim, kolega po fachu, Browarnik Tomek. Może niekoniecznie musimy kopiować wzorzec ale koncept spotkania „dookoła piwnego”, gdzie można spokojnie porozmawiać na temat, po spotkaniu już nie na temat – to moim zdaniem, bardzo dobry temat.

Ze swojej strony – jak tylko wrócę z urlopu planuję aktywnie pomóc w organizacji tych spotkań…

wrzesień 11

No Style

Kiedyś zapytali Bruca Lee w jakim stylu walczy… odpowiedź „No Style” (Bez Stylu) wielu rozłożyła na łopatki. Celem walki jest wygrać a nie popisywać się jakimiś figurami z kosmosu, które nic nie wnoszą…

Tym krótkim słowem wstępu przechodzę do konkretu tj. wojenki bliskie i dalekie pt. „bo moje piwo jest bardziej”: bardziej pasujące do STYLU, bardziej chmielone, bardziej…, bardziej…. itd. I wieczne przepychanki pt. wasze piwo nie spełnia warunków STYLU. O wojenkach kto był pierwszy nie wspomnę… Wiecie co? Ja chyba zaczynam przechodzić do etapu wielkiego mistrza Bruca i ujmę to krótko i zwięźle: wali mnie ten cały „Styl” – ja chcę smacznego i pijalnego piwa! Nie jakiegoś potworka przechmielonego tak, że pić się nie da. Nie wydziwnionego „czegoś”, gdzie PONOĆ dodano jakiś super składnik i żeby go wyczuć to musiałbym chyba spektromektrem badać rozkład atomów, żeby dojść co to niby było. Kurcze – nie o to przecież biega! Piwo ma być miłym do picia napojem a nie miejscem spinania się, udziwniania czy notowania na karteczce gdzie tu czuć masło czy warzywa.

No i właśnie: w tym roku, w ramach protestu, piwa robione u mnie nie będą miały już nazw powiązanych ze stylami. Kolorowe etykietki też idą w kanał. Butelki będą miały tylko i wyłącznie literkę + cyferkę na kapslu oznaczającą numer warki. Co więcej – wszystkie piwa będę mieszał i bez litości omijał wszystkie kanony sztuki. BO TAK 🙂 Mieszać chmiele, mieszać słody, mieszać drożdże… pewnie nie raz coś skaszanię i będzie niepijalne ale myślę, że już wiosną będę miał na półce przynajmniej kilka warek nadającego się do picia piwa, które będzie moje: bez stylu, bez kanonów – po prostu NO STYLE. Punktem docelowym ma być zbiór cech jakie chcę osiągnąć np. czarne, przypalone, mało chmielu, mało gazu, mało alko… a nie „chcę zrobić stouta” i teraz wymyślanie co to niby za ten stout będzie. Wywrotka jest tu moim zdaniem zasadnicza bo celować chcę w cechy a nie w mit stylu.

Ale wiecie co wam powiem? W miodach te szaleństwo dało czadowe wyniki. Wypracowanie ich zajęło mi trochę czasu… w piwach też pewnie trochę zejdzie ale myślę, że warto.

wrzesień 6

Serbia… fajowo ale…

No dobra – pora uzupełnić zaległe wakacyjne wpisy…

Otóż w lipcu udało mi się dokonać śmiałego skoku na południe. Śmiały to takie dumne słowo ale po prostu władowaliśmy się z trójką znajomych w samolot i wio. Słowem wstępu powiem tak: zadowolony jestem z wyjazdu na pełne 150% no ale to ale być musi 🙂

Jadąc od początku… przelot, dojazd itd. same nudy. Zamelinowaliśmy się w Belgradzie może 50m od ulicy Skadarskiej. Uliczka ta do dla mnie ewenement po całości. Tona ludzi, kupa żarcia, piwo i wino leje się potokiem… a do kompletu w każdej knajpie gra się i śpiewa aż miło.

Kolejny etap to żarcie… uwierzcie Serbowie są rozkosznie wręcz zryci na punkcie mięsa. Mega wypas, mega jakość i ogólnie – tam nikt nie wydurnia się np. w jakąś sałatę do mięsa. Takie Pleskavice jak tam jadłem to nigdzie (poza stekami w Argentynie) nie jadłem takiego kawała mięcha i tak zajebiście przyrządzonego.

Wracając do treści bloga:

  • Piwo w Serbii… no i tu zaczynają się zgrzyty. Po sklepach i knajpach zasadniczo widać tylko dwa: Jelenia i Lwa. Czasem przewija się coś jeszcze ale to naprawdę, rzadko do spotkania i poza eurolagerem nic nie udało nam się dopaść.
  • Wina – tu już mamy zdecydowanie lepiej. Na półkach sporo lokalnych produktów. W każdej knajpie, na pytanie czy mają lokalne wino, natychmiast coś się znajdzie. Często w butelce typu pet ale jak dla mnie pełna jazda. Widać, że ten region zdecydowanie zajmuje się winogronami a nie piwem 🙂
  • Rakija – no cóż… trzeba przyznać, że berbeluchę wyniesiono tu do rangi napoju bogów. Co prawda ja gorzały nie tykam z samego założenia ale trudno było nie przywieźć tego i owego. Jak dla mnie odlot.

Więc wracając do podsumowania: warto tam jechać.

wrzesień 2

Wykrakałem tą jesień :-(

Ostatnim wpisem dot. zbliżającej się jesieni chyba rzeczywiście ją wykrakałem. Nie żebym chciał 🙁 ale jakoś tak wyszło… W każdym razie u mnie roboty co niemiara i powoli zbliża się mój upragniony urlop. Tak, tak – mokro, zimno itd. ale ja planuję poleżeć trochę na plaży w tropikach. W końcu, po paru latach, ruszę się na dłuższą eskapadę.

W planach jest parę wpisów z Indii i Nepalu – ale zobaczymy jak tam się dzieje 🙂

A zaraz po powrocie pora zameldować się na „Piwny Blog Day”… zobaczymy co z tego będzie… ale póki co wygląda na to, że końcówka roku będzie u mnie wyjątkowo wysycona wydarzeniami…

Kategoria: Inne | LEAVE A COMMENT