wrzesień 6

Serbia… fajowo ale…

No dobra – pora uzupełnić zaległe wakacyjne wpisy…

Otóż w lipcu udało mi się dokonać śmiałego skoku na południe. Śmiały to takie dumne słowo ale po prostu władowaliśmy się z trójką znajomych w samolot i wio. Słowem wstępu powiem tak: zadowolony jestem z wyjazdu na pełne 150% no ale to ale być musi 🙂

Jadąc od początku… przelot, dojazd itd. same nudy. Zamelinowaliśmy się w Belgradzie może 50m od ulicy Skadarskiej. Uliczka ta do dla mnie ewenement po całości. Tona ludzi, kupa żarcia, piwo i wino leje się potokiem… a do kompletu w każdej knajpie gra się i śpiewa aż miło.

Kolejny etap to żarcie… uwierzcie Serbowie są rozkosznie wręcz zryci na punkcie mięsa. Mega wypas, mega jakość i ogólnie – tam nikt nie wydurnia się np. w jakąś sałatę do mięsa. Takie Pleskavice jak tam jadłem to nigdzie (poza stekami w Argentynie) nie jadłem takiego kawała mięcha i tak zajebiście przyrządzonego.

Wracając do treści bloga:

  • Piwo w Serbii… no i tu zaczynają się zgrzyty. Po sklepach i knajpach zasadniczo widać tylko dwa: Jelenia i Lwa. Czasem przewija się coś jeszcze ale to naprawdę, rzadko do spotkania i poza eurolagerem nic nie udało nam się dopaść.
  • Wina – tu już mamy zdecydowanie lepiej. Na półkach sporo lokalnych produktów. W każdej knajpie, na pytanie czy mają lokalne wino, natychmiast coś się znajdzie. Często w butelce typu pet ale jak dla mnie pełna jazda. Widać, że ten region zdecydowanie zajmuje się winogronami a nie piwem 🙂
  • Rakija – no cóż… trzeba przyznać, że berbeluchę wyniesiono tu do rangi napoju bogów. Co prawda ja gorzały nie tykam z samego założenia ale trudno było nie przywieźć tego i owego. Jak dla mnie odlot.

Więc wracając do podsumowania: warto tam jechać.

wrzesień 2

Wykrakałem tą jesień :-(

Ostatnim wpisem dot. zbliżającej się jesieni chyba rzeczywiście ją wykrakałem. Nie żebym chciał 🙁 ale jakoś tak wyszło… W każdym razie u mnie roboty co niemiara i powoli zbliża się mój upragniony urlop. Tak, tak – mokro, zimno itd. ale ja planuję poleżeć trochę na plaży w tropikach. W końcu, po paru latach, ruszę się na dłuższą eskapadę.

W planach jest parę wpisów z Indii i Nepalu – ale zobaczymy jak tam się dzieje 🙂

A zaraz po powrocie pora zameldować się na „Piwny Blog Day”… zobaczymy co z tego będzie… ale póki co wygląda na to, że końcówka roku będzie u mnie wyjątkowo wysycona wydarzeniami…

Kategoria: Inne | LEAVE A COMMENT