Bratysława … weekendowy wypad
No to wybrałem się na długi weekend do Bratysławy … i było naprawdę fajowo. Co prawda sama miejscowość to może taki ciut większy Toruń lecz jednak co tu dużo gadać po prostu ładna. Ceny niestety typowe dla stolic czyli po zbóju… ale zawartość półek monopolowych w sklepach to już zupełnie inna zabawa i bez dwóch zdań po prostu poezja 😉
W oko wpadł oczywiście znany już z polski Złoty Bażant w wersjach kilku ale szczególnie przeze mnie lubianej czarnej. W jednej z knajp trafił się także Hoegarden czyli biała pszenica ale Z KIJA !! I tu mogę powiedzieć że moje nieciekawe wrażenia po blanche czy innych białych to po prostu chyba przetrzymana flaszka zbyt długo w sklepie. To co piłem z nalewaka było po prostu pyszne mimo że kosztowało 3,2 eurosa. Piwko miało fajne kufelki … wielkie rondle – widać zresztą na zdjęciach.
Co mnie ciut zdziwiło to to że baaardzo dużo w Słowacji jest piw Czeskich. Widząc co chwilę logo Staropramena czy Pilsnera cały czas mi się myliło czy jestem na Czechach czy na Słowacji 🙂 Daniel z Agatą mieli zresztą niezłą bekę z tego. W każdym razie lokalne marki Słowackie jakoś tak ogólnie w odwrocie są u nich. Dziwne jak dla mnie bo nawet na Krusovice się przez gradło przewinęły.
Ogólnie w pamięci zapadły lokalne marki: Topwar, Saris i Koziel, Corgon. Każde z nich trafiło się chyba zarówno w wersji Lager (Leżak, Svietlny) jak i ciemnej (Tmavy). Po prostu raj w gębie 🙂 No i co ciekawe trafiło się też kilka piwek w wersji „tradicni” (czy jakoś tak) czyli chyba tradycyjnych ale w smaku były one bardziej zaciągające słodem niż lagery ale też spoko
Nie widziałem natomiast piw w wersji niepasteteryzowanej i to zarówno w knajpach jak i w sklepach. Moda na takie browary to tylko w Polsce??
Podsumowując:
- Małe ale fajnie, dłużej niż 2 dni to strata czasu chyba że masz doborowe towarzystwo niedaleko nalewaka
- Piwka cudowne
- Po zbóju drogo
Coś tam przywiozłem do testów więc temat Bratysławy jeszcze pewnie się przewinie…