maj 4

Browar Zamość

Żeby nie było… mi też czasem zdarza się gdzieś pojechać i coś obejrzeć 🙂

Tym razem brałem udział w Zawodach Autostopowych jako obstawa mety… a to, że w miejscu owej mety znalazł się obiekt warty odwiedzin – to już zupełnie inna sprawa.

Przechodząc do rzeczy: Do lokalu zawinęliśmy wędrując mega pustymi uliczkami Zamościa. Co prawda był czwartek godzina 22:30 ale takich pustek to się zupełnie nie spodziewałem. W czasie obejścia całej starówki i przewędrowania ok. 3km spotkaliśmy może 3 żywe duże. Jedną z nich był żulik, który PROPONOWAŁ koledze papierosa… nie żebrał a dawał zapalić – dziwne miasto 🙂 Browar znajduje się trochę na uboczu od starówki ale tak w sumie w zasięgu wzroku.

Kelnerzy powitali nas zdziwionym wzrokiem i tekstem, że już chcieli zamykać… Mimo, że knajpa miała być otwarta do północy. Zabawnie zrobiło się wtedy gdy jeden z kolegów (1,9m wzrostu z wyglądu 25lat) nie dostał piwa bo nie miał dowodu. W zamian wziął 3 szybkie cole… co skończyło się pawiem po wyjściu 🙂

Ogólnie: ogromna przestrzeń. Dwie wielkie sale + to co jest przy barze. Dla mnie mega powierzchnia – bardziej by mi pasowała do jakiegoś wielkiego miasta niż do 50 czy 80 tysięcznego Zamościa… a my tu jedyni klienci. (Podobna sytuacja zastała nas w sobotę po południu – było może 10 osób na sali). Całość ładnie wykończona i zadbana – widać to zresztą na zdjęciach. Przy wejściu, za szkłem, widać tanki – wszystko ładnie ustawione i przygotowane pod turystów. Na głównej sali: kotły ważelne itd. także ładnie ustawione i wyeksponowane. Ciekawie była zrobiona ściana za kadziami: ktoś zrobił tam fototapetę, przedstawiającą beczki w jakiejś winiarni czy browarze. Całość całkiem mi się to podobała.

Piwa: Dostępne były trzy: pszenica, jasne i ciemne. Dla mnie oczywisty punkt to pszenica i co tu dużo mówić: rewela. Piana genialna, zapach klasycznej pszenicy choć mocniej czuć w niej drożdże. W smaku naprawdę dobre. Pozostałe także niczego sobie.

Na wynos można zakupić niestety tylko butelki… a miałem taką ochotę przywieźć do Olsztyna mini-kega 🙁 W każdym razie flaszki zamiast klasycznych etykiet miały naniesioną na butelki mocno porowatą farbę (próbowałem to złapać na drugim zdjęciu). Co ciekawe, każdy rodzaj piwa miał własny napis – widać butle robione specjalnie dla nich.

Kategoria: Podróże | LEAVE A COMMENT