Miodne niewypały… czyli ciut o porażkach
Tym razem nie będzie o wybuchających bombach truskawkowych 🙂 Choć nabieram coraz większej ochoty co by przygotować flaszki tak, żeby na górze dokleić lotki jak od bomby…
No dobra – na temat – dziś zabrałem się do zlewania miodu, który miał roboczą nazwę „Leśny Bez”. Składnikami miodu były: miód leśny wielokwiatowy, sok z kwiatów bzu. No i jakoś tak od początku coś mi ten sok jakoś tak średnio smakował. Niestety tylko „bez” pozostało z nazwy i znajduje się w słowie BEZnadziejny 🙁 Jest po prostu gorzki i niesmaczny. Co prawda był wstawiony pod koniec maja ale po 2 miesiącach powinien w smaku już mieć coś w sobie. Jest źle… Miodek został jednak umieszczony w naczyniu zastępczym pt. plastikowa bańka 7l i umieszczony w piwnicy ze stosownym opisem co by nie tykać go przez przynajmniej pół roku a broń boże nie spożywać bezpośrednio. Zasadniczo słyszy się czasami jak to ktoś wstawia beznadziejne wino czy inny alkohol do piwnicy na parę lat a potem, przypadkiem go znajdując, okazuje się, że jest wspaniały. Chyba w to nie wierzę.
Przyjdzie jesień a po niej niestety zima i trafi się jakaś impreza z grzańcami… i chyba w garncu z grzańcem znajdzie on swoje przeznaczenie… Wymieszany odda co ma cennego tj. alko a smak zabiją dodatki.
Podsumowując i wnioski na przyszłość… jeśli do miodu dodaję składnik, który już „na sucho” jest niesmaczny… hmm to zdecydowanie znak, żeby 5 razy się nad tym zastanowić bo wysoce prawdopodobne jest to, że miodek pójdzie do kanalizy 🙁