styczeń 6

Butelkowe granaty

Od kilku dni w piwnej blogosferze wrze i kipi… dla nie poinformowanych: Kopyr wsadził kij w mrowisko jadąc po całości po forum browar.biz. Filmik był dostępny na youtube ale coś nie mogę go znaleźć bo autor chyba go wywalił. Ja osobiście nie lubię tego forum ale to bardziej z zasady nie lubienia tego typu formy komunikacji. Łezka w oku kręci się po dawnym usenecie i jakoś tak nie mogę zaakceptować webowego klienta nie posiadającego drzewa wątków, ignorowania wątków, podświetlania nowych postów, killfile etc. Webowe fora są dla mnie średniowieczem, do którego nie chcę już wracać i unikam jak mogę.

Przechodząc do wątku dotyczącego granatów będzie to relacja z pierwszej ręki a nie „bo kiedyś, komuś”. Mi udało się zrobić kilka razy butelkowe granaty:

1) Piwo, które za szybko załadowałem w butelki. To była moja druga warka, która generowała piękne fontanny ale niestety kilka butelek w piwnicy dało klasyczny przykład reakcji łańcuchowej gdy jedna flaszka wysadziła chyba z 15 butelek w koło 🙂 W każdym razie cała piwnica była udekorowana szkłem i waliło piwem przez pół budynku… Okruchy szkła znajduję do dziś po caluśkiej piwnicy.

2) Wino Truskawkowe… tu sytuacja była już inna ale ewidentnie ja dałem ciała. Otóż fermentacja zbiła mi cukier do zera….  a ja po sklarowaniu (grawitacyjnym) wpadłem na genialny pomysł dosłodzenia wina cukrem już w butelce naiwnie sądząc, że klarowne wino oznacza brak drożdży w nastawie (koniecznie chciałem wino słodkie). Rozbrajanie granatów opisałem tutaj. Tu na całe szczęście wywalało tylko korki w sposób mocno spektakularny ale taki strzał oddany w kierunku twarzy czy innego miękkiego obiektu jest niestety mocno niebezpieczny. Pocisk co prawda lekki ale swój pęd ma.

3) Losowe warki gdzie przez przypadek do kaplsowania nawinęła się butelka z cienkiego szkła a piwo było dosyć mocno nagazowane. Tu zachodziło powiązanie cienkiego szkła, nadkruszonej butelki oraz nagazowanego piwa. Efekty zazwyczaj są mało spektakularne bo moja kaplsownica przeważnie urywa szyjki takim butlom… ale czasami zdarza się, że takie piwo straci szyjkę gdy trzęsę nim w plecaku. Rzadko się zdarza ale bywa i straty liczę przeważnie w utopionym dobytku.

Podsumowując: granaty butelkowe są rzeczywistością i stanowią realne niebezpieczeństwo. Po nauczce poprzednimi przykładami staram się każdą warkę, która wychodzi ode mnie, najpierw sprawdzić czy nie robi fontanny. No i nie trzymam dojrzewających butelek w domu.

aaaa i żeby nie było, że to ja tylko tak broję: kiedyś zdarzało mi się zaliczyć fontannę z piwa przemysłowego 🙂 Wybuchów ze szkła nie było ale nowe dekoracje ściany vel sufitu owszem.