kwiecień 6

Produkcja wstrzymana

Co prawda mam jeszcze zapasy na przynajmniej jedną rundę warki … i czeka na to pucha muntosa pt. Export Scotish ale już powoli chyba mam dość na ten rok 🙂 Wypędziłem chyba ze 15 warek od września… i powoli radocha opada.

Pio jednak dowiózł mi puchy Cydra. Ponieważ to cudo, które uwielbiam wypić w cieniu krzaka gdzieś na trasie, można ważyć nawet w temperaturach sporo powyżej 20C to nie mówię NIE. Dojrzewa też bardzo szybko więc pewnie w czerwcu czy lipcu wstawię z jedną lub dwie warki 🙂

W każdym razie oficjalne browarnictwo wstrzymane do jesieni …

W piwnicy oczekuje lepszych czasów jakieś 300 piw więc zapasy są i pewnie co jakiś czas będę dopisywał posty jak dojrzeją kolejne wareczki 🙂

kwiecień 6

Żywiec Porter

Tym razem skusił mnie porter żywca w buteleczce 0,33l.

Pierwsze co się rzuca w oczy to wygląd etykiety właściwie identyczny z normalnym żywcem tyle że kolorki powymieniane na kontrze. Potem wzrok pada na woltarz … i skończyły się żarty bo to piwko ma aż 9,5% alko. W sumie etykietka … hmmm nie chce mi się robić zdjęcia bo widać je w każdym sklepie.

Po nalaniu w sumie zachowuje się jak stout, idealnie czarne, pianka też w ciemnych odcieniach – zapaszek też daje mocno przypalanym słodem.

No i moment właściwy – pierwszy łyczek … 🙂

I tu czuć power tego piwa, nie dość że gazowane więc aż drapie w język to jeszcze naprawdę czuć że ma kopa. Problem w tym, że tego słodu jest aż ZA dużo i ma jakiś dziwny posmak. Odnoszę wrażenie że ten smak czułem jak robiłem stouta z puchy muntosa i próbowałem czystego, nachmielonego słodu. Ktoś chyba tu przegiął bo z jednej strony czuć tu idealny proces technologiczny (czyli NIC nie czuć) a z drugiej strony posmak słodu aż do przesady, która wykręca język, jakby ktoś na siłę próbował z przemysłowego bez-smaku zrobić coś co wyróżniałoby się na rynku.

No dobijam do końca kufelka i … chyba nie powtórzę tego więcej. Może komuś smakuje takie zagęszczenie słodu i taki power … i tym osobnikom polecę to z miłą chęcią … ale ja nie wchodzę.

Zobaczyłem dno … koniec … pa 🙂