marzec 12

Miód pitny przepis cz.2 Warsztat

Przed nami drugi punkt cyklu „jak zrobić miód pitny”. Tym razem na tapecie mamy warsztat czyli co jest nam potrzebne ze sprzętu i wyposażenia aby dokonać owego epokowego dzieła 🙂

Etap Fermentacji:

Miód musi w czymś fermentować 🙂 To coś to przeważnie szklana bańka o różnej pojemności. Do nabycia w marketach, targowiskach itd. Używam takich od 5l do 50l i powoli coraz bardziej przekonuję się, że są po prostu niepraktyczne. Czemu? Bo są pękate i niskie + plastikowy koszyczek z rączkami,  które idealnie nadają się do rwania rajstop płci pięknej, za co owya bańka może wylecieć z hukiem z domu 😉

Rozwiązania znalazłem trzy:

  • wizyta w Biedronce, Lidlu itd i nabycie wina w 5l bańce – niektóre mają nawet szklane uszko. Co ważne, są robione z grubego szkła i ciężko je stłuc. Nie mają koszyczka. Wiele osób robi w tych butelkach nalewki itd.
  • rozwiązanie typu hardcore czyli plastikowa butelka po wodzie mineralnej 5l. Wiem brzmi dziwnie ale przeprowadziłem już eksperymenty z taką butelką jako fermentorem i „dało się”. Wadą jest to, że butelki takie mają bardzo cienkie ścianki i lekkim dotknięciem powoduje się „pyrkanie w rurce” ale niestety w obie strony czyli zasysamy powietrze z otoczenia. Zaleta – koszt.
  • rozwiązanie dla większych nastawów… Okazuje się, że niektóre browary np. Ukraińskie, niektóre Czeskie itd. zaczynają lać piwo do plastikowych kegów, które potem się wywala. Zasadniczo jeśli rozszczelnimy taki keg (uwaga – może wystrzelić!!!!), pozbędziemy się resztek piwa i wysterylizujemy to mamy idealny fermentor. Butle są wysokie, mają 30l pojemności. Wadą są, jak w przypadku butelek po wodzie, cienkie ścianki. Koszt: zero. Używam ich z powodzeniem do win domowych. Dostępność: trzeba mieć kontakt z jakąś knajpą lejącą piwa regionalne.

Drugi element to zatkanie fermentora. Tu potrzebujemy korka ale, co ważne, szukajcie tych białych z siliconu. Powód prosty – nie śmierdzą gumą i nie kruszą się jak czerwone z naturalnego kauczuku. Uprzedzam, żeby ktoś nie wpadł na pomysł kupienia korka bez dziurki… fermentacja produkuje gaz i zamknięcie tego na amen skończy się bardzo spektakularnie… i naprawdę malowanie ścian będzie waszym najmniejszym problemem.

Trzeci element – pociesznie wygięta rurka do korka. Kiedyś używało się szklanych ale obecnie można już kupić plastikowe. Zasadnicza zaleta: plastikowej nie złamiesz co szklanym zdarzało się permenentnie.

Etap pośrednie

Czyli wlewanie, wylewanie, przelewanie, zbieranie miodu znad osadów itd. Na pewno przydaje się tu lejek i to taki z szerokim ujściem. Wbrew pozorom wlanie lekko scukrzonego miodu do bańki nie jest takie proste i łatwo można udekorować sobie całą kuchnię miodem. Przydaje się też prosty i niezastąpiony przyrząd winiarsko-miodosytniczy w postaci rurki plastikowej o średnicy ok 1cm. Można to nabyć na metry, można nabyć wersję z pompką itd. W każdym razie doskonale przydaje się do łatwego ściągania miodu znad zalegających na dnie osadów drożdżowych.

Etap korkowania

Tu zasadniczo potrzeba nam butelek i korków. Jeśli chcesz lać miód do używanych butelek i zatykać używanymi korkami to korek przeważnie da się wcisnąć ręcznie. Jeśli jednak zakupisz nowe korki (tona tego jest na Allegro) i będą to korki bez stożka to niestety czeka cię zakup korkownicy – ręcznie się nie da. Te najprostsze korkownice kosztują po 15-20PLN. Te bardziej skomplikowane np. dwu ramienne, trzy ramienne potrafią i 100 pln kosztować. Wersje profesjonalne tj. stołowe idą już w setki złotych. W każdym razie te najprostsze spełniają swą rolę wystarczająco dobrze, co nie znaczy, że nie trzeba mieć pary w rękach, żeby zakorkować coś taką korkownicą.

Ważnym elementem jest tu jeszcze chemia pt. pirosiarczyn do sterylizacji butelek i sprzętu. Do kupienia w marketach czy allegro. Tych środków sterylizacyjnych jest sporo i można użyć czegoś innego. Zaznaczam, że jest to ważny element i nie wolno odpuścić sobie czystości bo łatwo można stracić nastaw przez infekcję bakteryjną – szczególnie gdy używasz wielokrotnie tych samych butelek a ktoś nie przemył ich od razu po wylaniu wina czy miodu. Głupio patrzeć w twarz kolegi, któremu podarowałeś miód na prezent, gdy ten mówi ci „ten twój miód był jakiś taki kwaśny i wylaliśmy go”… a ty uświadamiasz sobie, że nie wysterylizowałeś butelek.

No to i na tyle. Niedługo część kolejna tj. wstawianie miodu do fermentacji.

 

Spis treści:

luty 24

Nowy cykl o miodach…

Wczoraj na imprezie pt. PechaKucza Night vol 2 mówiłem o domowym wyrobie miodów pitnych. W sumie popełniłem już wpisy: o przygotowaniu cydrów, o piwach z puchy albo jak robić grzańca piwnego. No to nadeszła pora na popełnienie wpisów o tym jak zrobić domowy miód. Wczorajszy pokaz ograniczony był formą do 20 slajdów po 20 sekund na każdy. Nie da się w takim czasie przedstawić czegokolwiek a tylko i wyłącznie prześliznąć się po temacie.

W ciągu paru dni planuję przysiąść i popełnić szczegółowy opis jak zrobić swój pierwszy miód domowy. Materiału jest sporo więc pewnie zrobię z tego ze dwa lub trzy wpisy…

W dziale „inne” zapowiadam też kilka nowych wpisów niekoniecznie związanych z „sokiem z jednorożca” a bardziej z domowym przygotowaniem różnych produktów (jogurt, kefir, ogórki małosolne)… czyli to co ginie w narodzie i cały czas zmierza w kierunku KUP MNIE W MARKECIE a nie zrób sam. Celem jest propagowanie samodzielnego przygotowywania prostych produktów. Nie planuję zmierzać w kierunku blogu kucharskiego czy podobnego ale chcę podzielić się kilkoma przepisami na te najprostsze rzeczy, które giną już w marketowej rzeczywistości…. ot taki mój slow food mi się włączył 🙂

Kategoria: Inne, Miodki | LEAVE A COMMENT
grudzień 27

Miodowe wynalazki… cebula

To z mojej strony swoisty żart. Jakiś czas temu Browar Kormoran wypuścił Orkisz z Czosnkiem… Zebrało opinie dokumentnie spolaryzowane tj. albo „dno” albo „super”. Właściwie niewiele było ocen w środku skali – dokładna odwrotność rozkładu standardowego…

W każdym razie ja stwierdziłem, że można też się ciut powygłupiać 🙂

Pamiętacie może syrop cebulowy, którym katowały was babcie w dzieciństwie? Sam przepis idzie znaleźć: zawiera on cebulę, czosnek, czasem cytrynę i masę cukru. No ale dochodząc do konkretów to chcę zrobić takowy syrop, dodać do tego miodu i na koniec zaprawić drożdżami. Czy wyjdzie z tego coś z sensem to nie mam pojęcia ale syrop póki co radośnie dojrzewa na parapecie…

P.S. Wiadomość z parapetu: wali na potęgę 😛 będzie grubo…

grudzień 22

Rozpoczęcie sezonu zimowego

Ogłoszony na Facebooku apel, że szukam baniek do fermentacji, uzyskał niezwykle dla mnie ciekawy odzew. Otóż okazał się, że znajomi przekazali mi „pod opiekę” aż 5 sztuk butelek po winie z Biedronki. Nie było by w tym nic niezwykłego ale te „butelki” mają całe 5 litrów objętości. Do kompletu korek fi33 oraz rurka fermentacyjna i już mam idealny fermentor pod niewielkie próbki testowych miodów.

Idąc wiec za ciosem plan na najbliższy tydzień wygląda następująco:

  • liczi i ananas. Będą to dwa miody, do których użyję: dodatków barmańskich 🙂 Wiem brzmi dziwnie ale udało mi się nabyć jedno kilogramowe opakowania musów owocowych, przy których producent zarzeka się, że są w 100% owocowe i bez żadnych dodatków. Po otwarciu mają trwałość 3 dni więc coś w tych zapewnieniach musi być. W każdym razie gdybym miał robić mus z żywych owoców, kupując je w markecie, to chyba bym poszedł z torbami a tu cena okazała się bardzo atrakcyjna. Planuję wsadzić to do 10 litrowych baniek i zobaczyć co z tego wyjdzie.
  • Lipa czyli miód Kowieński. Ogólnie z dala trzymałem się dotychczas od miodu lipowego. Teraz dokopałem się do paru przepisów na miód nazywany Kowieńskim gdzie głównym składnikiem smakowym jest lipa i to zarówno w formie miodu, jak i kwiatostanów. Posiadam ze 300g suszu kwiatostanów więc i czemu nie spróbować.
  • Miód Rosyjski. To w sumie ciekawostka bo znalazłem przepis w którym główne składniki to pieprz, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, cynamon, goździki itd. Naszym północnym sąsiadom (Obwód Kaliningradzki to jedyna obecnie granica z Rosją) przypisuje się milsze spoglądanie na trunki zarówno mocniejsze jak i wyraźniejsze w smaku – wcale więc nie dziwi mnie, że miód doprawiony pieprzem nazwano rosyjskim :-). Nie mam pojęcia co wyjdzie z takiego miksowania ale aż korci  mnie żeby spróbować. Oj będzie wesoło.
  • Miód Bernardyński. To w sumie ukłon w kierunku zebranego z działki chmielu. Mam do wykorzystania całą reklamówkę własnej Marynki i nie zawaham się jej użyć 🙂 W każdym razie przepis na miód chmielony, który znalazłem pokazuje, że da się miksować miód i chmiel. Więc czemu nie…
  • Aronia, Tarnina, Dzika róża. To będą trzy miody, będące kontynuacją eksplorowania ziół i owoców polskich. Testowałem już co prawda głóg i tarninę ale były to susze owocowe i wynik był całkiem dobry. Tym razem jednak bazować będę na owocach zamrożonych jesienią czyli de facto na świeżych.

Jak widać eksperymenty idą po całości. Czy coś z powyższego będzie się nadawało do picia? Nie mam pojęcia ale zabawa będzie przy tym przednia 🙂 Jak widać w tym sezonie będę opierał się nie tylko na intuicji ale także na historycznych przepisach. W końcu kiedyś Polska miodem płynęła więc nasi pradziadowie musieli wypracować coś ciekawego…

grudzień 18

Posumowanie sezonu jesiennego

Pora podsumować to co działo się jesienią w mojej domowej produkcji.

Etap pierwszy: Cydr

No i w tym roku pierwszy raz na poważnie wziąłem się za cydr z jabłek. Wcześniejsze próby były ale albo małe ilościowo albo tak średnio wychodziły albo osiągałem wino a nie cydr. W tym roku rozwinąłem przepis i pojechałem po całości. Skutek był taki, że przerobiłem ze 300kg jabłek, z których powstało 5 fermentorów z cydrem. Pierwszy wyszedł idealnie, drugi zakaził się czymś bo ma w tle posmak zgnilizny. Obstawiam, że po prostu trafił mi do bańki sok z jakiegoś zgnilca i zepsuł warkę. W każdym razie pić się go da ale nie jest to pierwsza liga. Pozostałe 3 bańki czekają na rozlew… ale próby smakowe mówią, że są w pierwszej lidze. No i podsumowując: przepis na cydr jest już wypracowany, sprawdzony i na 100% mogę go polecać innym.

Etap drugi: Miody testowe

I tu chyba także sukces. Z 5 testowych smaków w pierwszej lidze są trzy: Wit-Honey, Daktyle i Żurawina. Pozostałe: Arcydzięgiel i Rokitnik są już takie sobie tj. nie są mega-giga wypasem a po prostu inne i także smaczne. Na pewno furorę robi Wit-Honey. Miód ten początkowo miał być testem na użycie kolendry w miodzie ale po 3 dniach fermentacji doszedłem do wniosku, że zrobię z niego miodowy odpowiednik WitBiere czyli dodałem skórki z pomarańczy i skórki z cytryny. No i okazało się to strzałem w 10.

Podsumowując: Do jesieni mam cydrów do oporu. Miodek w wersji Wit-Honey trzeba powtórzyć w większej ilości.