kwiecień 14

Withoney… czyli szaleństwo po całości.

Jesienią przyrządziłem miód z kolendrą. W sumie wyszło od samych kolendrowych kulek ale szybko stwierdziłem, że to mało! Spodobał mi się styl pt. witbier czy po naszemu białe piwo gdzie dodaje się do pszenicznego trunku kolendrę, skórki pomarańczy, cytrynę. Od razu wkręciło mi się, że miód nazwę: Withoney. O ile w smaku zapowiada się rewelacyjnie to niestety ma wyjątkowo długi czas fermentacji bo jak wstawiony został we wrześniu to cały czas mi pracuje!

Już po 2 miesiącach widać było, że ten pomysł był strzałem w 10. Szybko kolega Paweł wstawił swoje 5l na przełomie roku.

W międzyczasie Kormoran wypuścił nową wersję piwa Warnijskiego, które zostało nachmielone amerykańskim chmielem pt. Citra. Cytrusowość tego chmielu i ogólna lekkość tego piwa mnie autentycznie powala. To piwo z beczki awansowało do grona ulubieńców już pierwszego dnia.

Nastawy z przełomu roku tj. dwa miody pt. bernardyński (chmielony na goryczkę) oraz rosyjski (z zielem angielskim i całą toną innych ostrych przypraw) zapowiadają się baaaardzo ciekawie. Okazuje się, że mieszanie słodkości z czymś wyraźnym może mieć genialny skutek.

A teraz podsumowanie powyższych trzech akapitów. Plan jest następujący: kolendra, pomarańcza, cytryna, chmiel pt. Citra – całość ma utworzyć nowy miód będący jednocześnie słodki ale z pazurem chmielu, „cytrusowością” owoców… i także „cytrusowością” chmielu.

W każdym razie miód już zakupiony. Pewnie na dniach rozpocznę operację nastawiania… no i nie będzie to wersja testowa na 5l a bardziej 20l 🙂

Macie pomysł jak taki miód nazwać?

sierpień 18

Kaiser Radler Limette Citrus

Tym razem wynalazek przywleczony z Austrii pt. Kaiser Radler Limette Citrus alko 2,2%

Po zlaniu w kufel kolorek można opisać jako żółto-zielony. Pieni się bardzo mocno i piana trzyma się długo. Zapach ewidentnie cytrusowy i czuć gorzkość limonki, nie czuć natomiast zupełnie chmielu. N-ty łyczek (bo już sporo tego spożyliśmy 🙂 ) ujawnia kwaskowatość cytryny i posmak limonki. Napój jest słabo słodzony. Gaz czuć bardzo mocno i fajnie komponuje się z drapiącą kwaskowatością. Na etykiecie nie widać żeby były wypisane witaminy E więc chyba nie ma w nim aspartamów E951 czy innych acesulfamów E950 – no chyba że austryjacy nie mają takowego obowiązku. Ogólnie mi to bardzo smakuje bo znikoma ilość alko bardziej klasyfikuje to jako napój chłodząco-pobudzający niż jako alkohol … no i można tego pić i pić nie odczuwając skutków 🙂

Podczas pobytu u Magdy i Piotrka w Austrii miałem okazję spożywać owego Radlera w różnych konfiguracjach zarówno smakowych jak i markowych. „Radler” nie jest chyba nazwą własną produktu ale bardziej grupą soczków lekko podłożonych alkoholem bo widziałem te Radlery zarówno firmy Kaiser jak i innych producentów. Ogólnie jest Radler to odpowiednik naszego Redds’a ale słabszy i produkowany w bardziej „naturalnych” smakach tj. miałem w rękach zarówno cytrynowego, omawianego obecnie limette jak i np. grapefruitowego. Nie widziałem natomiast innych owoców typu malinowy, truskawkowy czy jabłkowy. Jest to więc coś pomiędzy Cydrem a soczkiem na ciepły dzień. Oczywiście powinien być mocno schłodzony podczas picia 😉

10/10 ale bardziej w kategorii napojów chłodzących niż piw.