wrzesień 5

Cydr po cydrze

Tak właśnie wygrzebałem z plecaka ulotkę „Cotes d’Armor”… a teraz cała legenda wokół tego…

W poprzednim wpisie opisywałem jak to byłem na kiermaszu w Skansenie… Otóż na jednym stoisku zlookałem kilku borowych dziadków coś gaworzących w dziwnej mowie. Od razu coś mi na uszach się obiło, że to francuski albo jakiś taki „żabiasto podobny” 🙂 No ale patrzę, że goście mają jakieś tam ciasteczka itd. ale mają też jakieś flaszki. No to dorwałem panią tłumacz i dopytuję się co to takowego. Goście oczywiście polali – żeby nie było 🙂 No i rozkręcili się nawijając po swojemu co to jest za trunek i jak powstaje a kobitka ledwie nadąża tłumaczyć. W każdym razie wyszło na to, że goście robią cydr, potem zlewają znad osadów…. a na koniec osady zaprawiają miodem. No i fermentują drugi raz. Przynajmniej tak to zrozumiałem. W każdym razie dziadki były tak zapalone tym jak to robią że normalnie aż mnie wkręcili… Jeśli więcej jest tam takowych napaleńców to normalnie aż chce mi się tam jechać 🙂

Są chętni na wyjazd do Bretani??

hmmmm a może u siebie zlewając cydra nastawię go na drugą fermentację??

Kategoria: Cydry | LEAVE A COMMENT
wrzesień 2

Jesienny szał pora zacząć

Dzisiejsza poranna wizyta na rynku zaowocowała w dosłownym tego słowa znaczeniu… Zakupiłem jabłka i aronię.

Kolejna tura cydra… tym razem 7kg antonówek. Do kompletu ok. 300 dkg aronii jako zakwaszacza i elementu kolorującego. Nastaw ma bardzo ładny czerwonawy kolorek. Zamiast cukru władowałem w bańkę 2 litry miodu. Całość oczywiście doprawione cynamonem i goździkami 🙂

Ponieważ zakupiłem ową aronię to stwierdziłem, że co by tu nie zbroić…. no i oczywiście padło na miodek. Do bańki powędrowało 700 dkg + 2 litry miodu. Będzie więc z tego czwórniaczek – tak w sam raz na sprawdzenie na ile ta aronia ma się do miodu… i czy warto na przyszłość zastanawiać się nad takim miksem.

Dla chętnych chcących eksperymentować z aronią – uważajcie to cholerstwo ma bardzo ładny kolor soku, który jakoś tak baaaardzo lubi brudzić wszystko w koło i niestety jest to dosyć mocno trwałe 🙁

sierpień 9

Borówkowo Miodo-Cydr

Tym razem pora na eksperyment… otóż udało mi się pozyskać drogą jak najbardziej legalną około 4kg borówek amerykańskich… dla tych co nie czają to takie większe jagody – ciut bardziej słodkie ale mniej kwaskowate niż nasze, polskie jagody.

Co tu dużo owijać: dorwałem te borówki… pierwszą porcję pochłonąłem z jogurtem… drugą zamroziłem… ale chwilę potem przyszło opamiętanie – no przecież nie zostawię tego na zimę! No to pozostałe 3kg władowałem do michy, zalałem 1l miodu i skatowałem blenderem. Zaistniała papka miodowo-borówkowa powędrowała do bańki o objętości niecałych 10l. Dodałem do tego wody, drożdży, pożywki, kwasku cytrynowego… i w sumie to zacząłem się zastanawiać co to kurcze z tego wyjdzie 🙂 Bo z jednej strony to miód pitny to to nie jest, cydr w sumie też nie, wino to już na pewno bo powinno to to osiągnąć max 2-3%… więc mamy klasyczny przykład świnki morskiej: ani to świnia ani morska. Jeśli ktoś ma pomysł jak to nazwać to proszę o komentarze. Jak wyjdzie coś z sensem to może nawet spróbuję wykombinować (prrrr pogadać z jednym gościem 🙂 ) co by specjalne etykiety dla tego twora wygenerować…

Tak wiec czekam na propozycję jak tego boro-stwora nazwać

sierpień 2

Warsztat cydrowy

Tym razem inna forma wpisu… uderzam w multimedia 🙂 Przepraszam za jakość ale kręciłem to kamerką z komórki. Mam nadzieję, że niedługo sprawię sobie jakieś rozsądniejsze urządzenie do nagrywania i pojawi się więcej wpisów multimedialnych.

Otóż w porywie fantazji nagrałem filmik, na którym chciałem wam przekazać w sumie prostą rzecz: otóż cydra da się zrobić wszędzie i właściwie jest to proste jak budowa cepa. Przepis według którego szykowałem owy produkt na filmie już podawałem. Dziwna breja widoczna na filmiku to brzeczka cydru czyli po prostu zmielone jabłka (i gruszki), które na razie pływają sobie na powierzchni przyszłego cydru. Za kilka dni, jak drożdże zrobią swoje, wszystko ślicznie opadnie na dno – widać do zresztą na gruszkowym, który już zaczął klarowanie. Na powierzchni, między jabłkami, widać jakieś ciemniejsze artefakty – tu śpieszę z informacją, że są to: goździki, cynamon i wiórki dębowe co by baniak pachniał ładnie dębową beczką a nie plastikową banią na ogóry i kapustę 🙂

Ogólnie sporo osób pyta gdzie ja to wszystko robię itd. Jak widać na filmiku – baniak ma 30l… spokojnie zmieści się pod stołem, pod krzesłem czy gdziekolwiek – byle miał ciepło i stabilnie temperaturowo. Za kilka tygodni spakuję to w butle i powędruje to to do piwnicy na leżakownię. Tam poleży sobie jakieś 2 miesiące i będzie gotowy do spożycia.

Tak więc zapraszam na filmik… Dajcie znać co wy na to 🙂

No i wniosek podsumowujący: TO NIE JEST TRUDNE !!!!

 

 Aktualizacja: Powyższy pomysł był fajny w założeniu i wykonaniu. Niestety okazało się, że jest do kitu. Fermentacja w takiej bańce skończyła się zainfekowaniem nastawu i końcową porażką. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest coś co utrzyma jako taką sterylność i uniemożliwi np. meszkom dostęp do brzeczki. U mnie urządziły sobie gniazdo lęgowe w bańce i całość poszła do kibla… Wpis zostawiam bo uważam, że każdy kiedyś się uczy a łatwiej uczyć się na nie swoich błędach.

Kategoria: Cydry | LEAVE A COMMENT
lipiec 31

Cydry nastawione (jabłko i gruszka)

No oczywiście w dwóch osobnych zbiornikach 🙂

O jabłkowym pisałem jakiś czas temu ale jakoś tak brakowało mi chyba chęci… Cały czas miałem też opory co do użycia kamionkowego garnka. Problem jednak rozwiązałem zakupując na rynku 30 litrową, plastikową bańkę do kiszenia kapusty czy innych ogórków. Po sterylizacji i wietrzeniu okazało się, że nawet przestała śmierdzieć plastikiem 🙂 Mają atesty na przechowywanie żywności więc czemu nie. Co prawda nie wymóżdżyłem jeszcze jak wyciągnę ten cydr z takowego baniaczka ale potrzeba matką wynalazku więc coś pewnie wymodzę… No i na koniec zakupiłem 5kg jabłek papierówek i dokonałem ich entropii do formy musu. Oczywiście ogonki i pestki zostały oddzielone. Reszta poszła zgodnie z przepisem tj. pożywki, przyprawy, trochę cukru itd. …

Co do gruszki to po prostu zlookałem na rynku jedno stanowisko gdzie koleś miał gruszkę pt. lipcówka ale tak dojrzałą, że właściwie prawie rozpadała się w rękach…. no a sok to po prostu ulepek. Stwierdziłem, że zrobię niespodziankę moim ulubionym drożdżom McGywerom podrzucając im do przetrawienia jakieś 2kg owoców 🙂 Krojenie jabłek mnie wkurzało ale z gruszkami to właściwie wyciskałem je bo wystarczyło ją ścisnąć a w ręce pozostawał mi tylko ogonek i gniazdo nasienne. W sumie to mam wrażenie, że nie musiałbym tego mielić a tylko przecisnąć przez sitko ale skoro już maszyna była na chodzie to poszło automatem. No i całość wylądowała w bańce 10l… a drożdże chciały mi chyba zrobić niespodziankę bo praktycznie natychmiast zaczęły wykonywać swe obowiązki 🙂

Ogólnie to pierwszy raz robię cydry z surowych owoców więc jestem mocno ciekawy co z tego wyjdzie… Jesienny czy zimowy wieczór przy szklance takiego owocowego trunku z unoszącym się aromatem letnich jabłek czy gruszek może być zdecydowanie ciekawą perspektywą łagodzącą jesienne deprechy 🙂