październik 11

Głóg i róża… co z tym zrobić…

We wtorek idąc do pracy zaszedłem na rynek i mym zaspanym oczętom ukazał się przemiły widok… otóż było to niewielkie stoisko, na którym pani obstawiona była skrzynkami ze świeżą żurawiną, głogiem i różą. Oczywiście same owoce: przebrane i wyczyszczone.

No to i niewiele myśląc zakupiłem po litrze głogu i róży… ale teraz to tak zastanawiam się co z tym zrobić 🙂

Krok pierwszy to na pewno przemrożenie owoców ale potem robi się wielka niewiadoma. Na pewno da się zrobić z tego miodki ale obija mi się o głowę, że ktoś robił wino z róży i niestety odnoszę wrażenie, że to było wino z cukru z dodatkiem róży niż róża jako główny składnik.

Ktoś ma jakieś wypróbowane przepisy?

Mój zamrażalnik zaczyna pękać w szwach bo mam tam już: malinę, porzeczkę, truskawkę, żurawinę, różę, głóg i chyba boję się myśleć co jeszcze bo i jakieś pstrągi tam znajdę i ukraińskie sało…

październik 7

Winogrona dojrzewają…

No i widać, że jesień w pełni… Tym razem zawitał do mnie kolega Paweł z wiaderkiem winogron z tekstem „zrób coś z tym”…

I teraz ważna rzecz dla osób, które mają podobny problem: KURWA NIE pakujcie winogron DO WIADERKA!!!!! To są ciężkie i delikatne owoce – wsadzenie ich w wiadro, przewiezienie samochodem i przetrzymanie w tym stanie 2 dni zaowocuje tym… prrr nie zaowocuje… zapełni wam śmietnik bo to nie będzie się do niczego nadawało. Winogrona zbieramy tylko i wyłącznie do skrzynek i najlepiej nie układać ich wielowarstwowo. Winogrona zdjęte z krzaka i zgniecione samą swoją masą, zaczynają natychmiast fermentację i z miejsca pokryją się grzybem. Ale niestety ten grzyb jest wiadomością, że możecie szukać drogi do najbliższego śmietnika.

W każdym razie przerobienie winogron na wino jest chyba najprostszą czynnością pod słońcem. Ogólna idea jest taka, że fermentujemy SOK z winogron czyli wypadałoby je, za pomocą praski, wycisnąć. Problem w tym, że mało kto ją ma. Ja tu niestety posiłkuję się elektryczną maszynką do mielenia ale z wsadzonym modułem do tarkowania. Ostrza wybieram te do robienia pasków (jak do kapusty) tak żeby osiągnąć efekt nacięcia owoców i częściowo zgniecenia. Chodzi po prostu o to, żeby drożdże miały jak się dorwać do moszczu a jednocześnie nie niszczyć za bardzo pestek. Pestki same w sobie dają dziwny posmak więc na pewno należy unikać ich rozgniatania a i tak nie za bardzo powinny lądować w nastawie. No ale życie życiem więc zamiast fermentować sok fermentuję starkowany moszcz…

Po zrobieniu z winogron ślicznej paciajki (lub dla bogatszych – osiągnięcie soku) należy to to zaprawić drożdżami i ew. pożywką. Piszę ewentualnie bo winogrona same z siebie nie powinny potrzebować pożywki… ale dodać odrobinę, moim zdaniem, nie zaszkodzi. Wszystko powinno wylądować w balonie, balon zakryć korkiem z rurką i pozamiatane. Co do samych drożdży to wizyta na allegro powinna rozwiać waszą niepewność… mała tylko uwaga – kupujcie drożdże do WIN a nie do gorzały.

W zależności od słodkości winogron można ew. dodać trochę cukru… Wiadomo, że drożdże żrą cukry i to tak naprawdę ich ilość decyduje o mocy wina. No a do kompletu Polska nie jest krajem słynącym z długiego i w cholerę ciepłego lata (te obecne, 2012, było porażką tak samo jak ubiegłoroczne) więc winogrona do super słodkich to raczej nie należą 🙂 Moim zdaniem trochę cukru można dodać… bez przeginki ale tak na 10l moszczu to ja kilo wrzucam.

Po kilku dniach zauważycie, że nastaw bardzo mocno się rozwarstwi a rurka fermentacyjna będzie terkotała jak głupia. Ja ogólnie mieszam nastaw, tak raz-dwa razy dziennie, co by równomiernie fermentowało i żeby pływające na powierzchni skrawki owoców, też miały dostęp do drożdży. Po jakiś dwóch tygodniach, jak moszcz zostanie już w większości przetrawiony przez drożdże, zlewam wino z bańki tak żeby pozbyć się skórek, pestek i ogólnie tak, żeby przejść do etapu docelowego tj. fermentacji soku. Taki fermentujący sok zostawiam jeszcze na miesiąc w bańce. Po tym czasie wino sklaruje się samo i będzie gotowe go zlania w butelki. Tu pojawia się pewien problem bo jeśli zlejemy do butelek fermentujące jeszcze wino to zrobimy sobie śliczne granaty lub, przy odrobinie szczęścia, TYLKO wino musujące… Rozwiązania są dwa: a) trzymać sobie to wino radośnie w bańce aż drożdże same wyzdychają tj. np. 3 -4 miesiące i dopiero wtedy przejść do etapu picia… Czyli tak naprawdę dojrzewamy wino jeszcze w bańce i pijemy od razu dojrzałe b) używamy jakiegoś preparatu do stabilizacji i sterylizacji wina, który wybije drożdże. Metodę b) często stosuje się do win słodkich gdy chcemy zastopować fermentację co by słodkość dalej pozostała w winie. Co do a) to jeśli w winie nie będzie już pestek, skórek itd oraz nie będzie na dnie zbyt dużo osadu drożdżowego to można to trzymać w bańce naprawdę długo. Wymienione „obiekty niepożądane” wpływają na smak wina i nie powinny mieć zbyt długo styczności z młodym winem.

Ogólnie – świeże wino i ogólnie wino nie lubi się z powietrzem… powód prosty: bakterie itd. Łatwo jest skwasić wino w czasie przelewania itd. Szczególnie narażone na to jest młode wino gdzie nie ma jeszcze dużo środka odkażającego w postaci alkoholu. Piszę to dlatego, że omawiana powyżej metoda a) często kończy się tym, że zlewa się karafkę i zostawia wino dalej w bańce. Pamiętajcie, że te ubytki cieczy zostaną uzupełnione powietrzem zawierającym różne drobnoustroje – to idealna metoda na zepsucie wina. Lepiej zlać to raz w butle i otwierać po flaszce…

Co dalej?? … pijemy 🙂

Kategoria: Wina | LEAVE A COMMENT
październik 5

Śliwki są do bani…

Omawiane wcześniej wino oparte na śliwce… to głupi pomysł. Ani to to nie smakuje, ani to nie wygląda. Ogólnie porażka.

Coś czuję, że odfiltruję to to, żeby było jakoś w miarę klarowne, doładuję jakiegoś cynamonu i goździków, żeby jakiegoś pazura dostało i powędruje do dużej, plastikowej bańki celem przetworzenia na grzańca. Jak wiadomo grzaniec przyjmie wszystko szczególnie gdy robi się go na mrozie mieszając dokładnie wszystko co się nawinie pod rękę 🙂

Tak więc jestem zawiedziony… ale cóż – od tego są eksperymenty… czasem coś nie wychodzi i trzeba przetworzyć wyniki w inny sposób niż zamierzony.

sierpień 21

śliwek u nas wiele…

Sobotnie wyjście na lokalny rynek wywołało u mnie niekontrolowany wyciek śliny… owy wyciek objawił się gdy w pełnej krasie, na straganach, gdzie pojawiły się tegoroczne śliwki.

Skutek odniosło to następujący:

  • śliwka dobrowiecka (czy jakoś tak)… 2kg
  • śliwka ogródkowa 3kg
  • 1kg cukru
  • 4l wody
  • 200g aronii dla kolorku
  • pożywka, drożdże miodowe
  • 2ml pektyn celem rozbicia moszczu

Czyli śliwki wydrylowane, zmielone i wrzucone do bańki 10l. Do kompletu pozostałe dodatki i wynik widać na poniższym obrazku.

W sumie ciekaw jestem co z tego wyjdzie bo tak z wyglądu to w bańce widać sam moszcz…